czwartek, listopada 19, 2020
Nasza winnica nad rzeką Douro
sobota, października 17, 2020
Jesienna wyprawa do oliwnego gaju
Jesteśmy w Casa de Santo Amaro, 157 kilometrów od domu w Porto. Celem naszej tak dalekiej (jak na dzisiejsze COVID-owe możliwości) wyprawy jest jedna ze słynniejszych w okolicy tłoczni oliwy. Przyjechaliśmy tu po oliwę i po sadzonki drzewek oliwnych.
Casa de Santo Amaro jest położona trochę na końcu świata - kilka kilometrów poza miastem Mirandela w północnej Portugalii w regionie Trás-os-Montes. To przepiękne miejsce: stara quinta (wiejska posiadłość) z zabudowaniami folwarcznymi i casa senhorial brasonada (główny dom mieszkalny z herbem, należący dawniej do właściciela, zwykle arystokraty), z klasycznymi ogrodami z niskimi bukszpanowymi żywopłotami i drzewami cytrusowymi. Wszędzie rosną też oczywiście oliwki - niektóre kilkusetletnie, a jedna na podwórzu domu ma podobno ponad 1000 lat. Casa de santo Amaro otoczona jest łagodnymi wzgórzami, które porośnięte są gajami oliwnymi. Kiedy pytamy ile ta posiadłość ma hektarów nikt nie potrafi odpowiedzieć. "Aż gdzie wzrok sięga" - mówią śmiejąc się. Okolice przypominają już hiszpański suchy interior (do granicy z Hiszpanią już niedaleko). Gaje oliwne na szczęście na zimę nie zrzucają swoich srebrzysto-zielonych liści i przepięknie wyglądają cały rok.
Właśnie dziś, na początku października, zaczynają się zbiory oliwek i asystujemy przy pierwszych tłoczeniach. Widzimy jak specjalna maszyna trzęsie oliwnym drzewem, a robotnicy dodatkowo uderzają tyczkami i grabiami w gałęzie. Setki oliwek spadają na rozciągnięte pod drzewem plandeki.
Kupujemy kilka drzewek oliwnych, każde innej odmiany: Verdial, której oliwki służą do tłoczenia oliwy, Negrinha do Freixo - do robienia oliwek w zalewie, Gordal ("gordo" to po portugalsku to gruby) z wielkimi oliwkami z bardzo dużą ilością miąszu też do konserwowania, Madural i Cobrançosa. Jedna z pań pracujących w Casa de santo Amaro pokazuje nam przedziwną oliwkę nazywaną Amora (czyli jeżyna), z dziwną zdeformowaną i pomarszczoną skórką. Mniej więcej po 3 latach oliwki zaczynają już owocować, ale szczyt "wydajności" przychodzi dopiero po 20. latach.
Kupujemy także dwa wielkie baniaki oliwy - Azeite Virgem i Virgem Extra z dwóch różnych gajów oliwnych(kwasowość odpowiednio < 05% i <0,3%). Virgem jest łagodniejsza w smaku, a Virgem Extra bardziej świeża i pikantna. Portugalczycy jak i cała reszta mieszkańców południowej Europy słusznie uważają, że najważniejsza jest jakość i tutaj gotuje się i smaży wszystko na oliwie co najmniej Virgem. Po oliwę zwykle jeździ się nawet daleko do ulubionego producenta, albo pozyskuje od znajomych mających gaje oliwne (ja przez lata zaopatrywałam się w oliwę od mieszkających również w Trás-os-Montes rodziców pielęgniarki, z którą pracuję; w tym roku jest na urlopie macierzyńskim, stąd ta nasza daleka wyprawa).
Przyglądamy się jak produkuje się oliwę: oliwki najpierw lądują na taśmie, maszyna odrywa gałązki, inna myje i waży owoce. Trafiają do tłoczni z gigantycznymi granitowymi kamieniami i po zmieleniu na naszych oczach wypływa przecudownego koloru oliwa już z tegorocznego zbioru. Oliwa Virgem i Virgem Extra może być pozyskiwana tylko i wyłącznie mechanicznymi metodami, bez dodatków żadnych środków chemicznych.
czwartek, lipca 16, 2020
Sfiha Baalbakiyye czyli libańska sfiha ze starożytnego miasta Baalbek

wtorek, lipca 07, 2020
Maggys turos retes czyli strudel z wiśniami i twarożkiem
Do podania:
sos waniliowy lub gęsta kwaśna śmietana ubita z odrobiną cukru waniliowego
Wykonanie:
Nadzienie twarożkowe:
Miksujemy ze sobą wszystkie składniki na w miarę gładką masę, ja to robię nogą od ręcznego malaksera.
Nadzienie wiśniowe:
Podajemy z sosem waniliowym lub gęstą kwaśną śmietaną lekko ubitą z cukrem waniliowym.
środa, lipca 01, 2020
Sałatka fasolowo-kukurydziana z awokado
Za to awokado w formie guacamole i jako dodatek do sałatek jest dla mnie jak najbardziej na miejscu. Nawet mój mąż nienawidzący tego warzywa (awokado i tofu to dla niego jakaś zupełna porażka, bo nie mają jego zdaniem ani ciut smaku i są zupełnie bez sensu) w dobrze doprawionej sałatce jakoś go nie zauważa i zjada bez narzekania.
Ta sałatka jest bardzo przyjemna, prosta i szybciuteńka do zrobienia. Kremowe i łagodne awokado dobrze się czuje w towarzystwie chrupiącej kukurydzy i odświeżającego selera naciowego. Dobrze mu też robi kompania białej fasolki i wyrazistej w smaku opieczonej papryki. Do tego jeszcze pyszny szczypiorkowy vinaigrette, dobry chleb i już mamy gotową zdrową i sycącą kolację.
400 g białej ugotowanej fasoli
350 g ziaren kukurydzy
2 gałązki selera naciowego, pokrojone w cienkie plasterki
2 papryki (1 czerwona, 1 zielona), opieczone i bez skóry, pokrojone w paseczki
1 duże awokado, obrane i pokrojone w kostkę
Vinaigrette:
1 łyżka soku cytrynowego
1 łyżka octu z czerwonego wina
1/2 łyżeczki soli
2 łyżki oliwy extra virgin
2 łyżki drobno posiekanego szczypiorku
Wymieszać ze sobą składniki sałatki, na końcu dodając obrane i pokrojone w kostkę awokado.
Vinaigrette:
Wymieszać w słoiku z zakrętką składniki sosu. Dobrze zamknąć słoik i intensywnie nim potrząsnąć. Polać sosem sałatkę i dobrze wymieszać.
czwartek, czerwca 25, 2020
Domowe tagliolini z cukinią, cebulą i pesto
poniedziałek, czerwca 15, 2020
Francuska tarta z truskawkami, poziomkami i kremem chiboust

piątek, maja 29, 2020
Trufelki z daktylami i orzechami laskowymi
Co do daktyli - poznany w Jordanii Palestyńczyk zapewniał nas, że te ostatnie uważane są przez koczujących na pustyni Beduinów za największe źródło zdrowia. Dają energię, puszczają w ruch przewód pokarmowy i zaczyna się nimi iftar - pierwszy posiłek po całodziennym poście mający miejsce po zachodzie słońca w ramadanie. Facet co prawda twierdził też, że obszar obecnego Izraela należy się Palestyńczykom, bo Żydzi tam nigdy nie mieszkali. Nie wiem więc na ile można mu wierzyć z tymi daktylami .... ;)
Czekoladę i pastę migdałową rozpuszczamy w mikrofalówce na niskiej mocy, aż utworzą gładką masę. Wylewamy ją na płatki z orzechami i daktylami przesypane do miski i dobrze mieszamy. Otrzymamy gęstą pastę.
Nabieramy ją łyżką stołową (lub mini gałkownicą do lodów o rozmiarze 100) i formujemy kulki, które obtaczamy w wiórkach kokosowych.
wtorek, maja 26, 2020
Tarta morelowo-malinowa z kremem frangipane
foremka do tarty o średnicy 28 cm
poniedziałek, maja 18, 2020
Kapusta z groszkiem i pancettą
300 g świeżego lub mrożonego zielonego groszku
1 łyżka masła
100 g pancetty lub bekonu pokrojonego w drobną kostkę
1 główka młodej kapusty drobno poszatkowanej
1/4 łyżeczki świeżo zmielonej gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku
Gotujemy groszek w wodzie do miękkości. Odcedzamy i srtudzimy przelewając zimną wodą. Roztapiamy masło na patelni i smażymy na nim pancettę. Dodajemy kapustę, chwilę przesmażamy. Przykrywamy i dusimy na niewielkim ogniu przez ok. 10-15 min aż kapusta będzie miękka. Dodajemy groszek i podgrzewamy. Przyprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
środa, maja 13, 2020
Friands z pistacjami i coulis truskawkowym
Zapraszam na moje inne przepisy w podobnym stylu:
egzotyczne finansjerki
friands z nektarynkami
financiers czyli migdałowe sztabki złota z Francji

silikonowe foremki do mufinek o górnej średnicy 6,5 cm i głębokości 2,5 cm
Masa na friands:
1 łyżka pasty pistacjowej lub 1 kropla zielonego barwnika spożywczego
1/8 łyżeczki drobnej soli
1 łyżeczka aromatu pistacjowego, opcjonalnie
Masa na friands:
Masło roztapiamy w rondelku i podgrzewamy na niewielkim ogniu, aż zacznie orzechowo pachnieć i zrobi się bursztynowe w kolorze (ok. 20-30 min).
Do masy białkowo-pistacjowej wsypujemy mąkę wymieszaną z solą i masło przelane przez gęste sito (chodzi o to, żeby farfocle, które oddzieliły się w czasie podgrzewania nie dostały się do czystego beurre noisette). Dodajemy aromat pistacjowy (jeśli go używamy, bo nie jest konieczny) i jeszcze raz mieszamy.
Nakładamy masę do foremek prawie do ich gornego brzegu. Ozdabiamy coulis truskawkowym na wierzchu. Pieczemy w 160ºC przez 20 min, a potem jeszcze 10 min w 150ºC. Wyjmujemy z piekarnika i zostawiamy do wystudzenia w foremkach. Wyjmujemy z foremek.
piątek, maja 08, 2020
Ciasto z truskawkami i bezikami
niedziela, maja 03, 2020
Marokańska marchewka
1/2 kg marchewki, obranej
1 ząbek czosnku, zgnieciony nożem
1/4 łyżeczki cukru
sól do gotowania
Sos:
1/8 łyżeczki cukru
1/8 łyżeczki mielonego cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki słodkiej papryki z pomidorami w proszku
sok z 1 cytryny
Do podania:
2 łyżki oliwy
3 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki lub kolendry
Gotujemy całe marchewki w dobrze osolonej wodzie z cukrem i ząbkiem czosnku. Wyjmujemy, gdy są jeszcze jędrne, wyrzucamy ząbek czosnku. Marchewki kroimy w dość grube plasterki. Mieszamy ze sobą wszystkie składniki sosu i polewamy nim marchewki. Przed podaniem skrapiamy oliwą i posypujemy zieleniną.
niedziela, kwietnia 26, 2020
Podsumowanie kulinarno-podróżnicze 2017 roku (część II kulinaria)
Tutaj link do pierwszej czesci podsumowania, czysto turystycznej (link).
A tutaj reminiscencje z roku 2016, czesc I i czesc II.
Włochy:
Cinque Terre,
Alpy Włoskie
Rueda,
Walencja,
San Sebastian,
Aragon, Nawarra,
Galicja,
Madryt,
Ibiza
Szanghaj,
Pekin,
Guillin
Portugalia:
Lizbona,
Algarve,
Azory,
Alentejo
Hiszpania Bodegas Irache: kraniki z wodą i darmowym czerwonym winem dla pielgrzymów idących do Santiago.
Walencja: sepie smażone z atramentem. Generalnie atrament mątwy mogłabym pić litrami. To jest dla mnie jakieś nieprawdopodobne morskie umami, jeśli w ogóle taki termin ma jakąś logikę.
Coraz słabsza jakość portugalskich win z średniej i niższej półki. Z kolei ceny tych dobrych i bardzo dobrych portugalskich win bardzo wzrosły.
Wina maltańskie - ciekawiły nas autochtoniczne szczepy, ale większość maltańskich win jest bardzo słaba. Lepiej już sobie radzą z "międzynarodowymi" odmianami winorośli.
Santola ao natural (czyli gotowany i nadziewany krab), a potem arroz de lavagante (ryż z homarem) w restauracji Arquinho do Castelo w Leça de Palmeira. Ryż był tak dobry, że wyskrobywaliśmy łyżkami dno garnka, w którym danie sie gotowało i w którym podawane jest na stół. Smakowały mi też petiscos u José Avilleza w Lizbonie. Choć on ostatnio nie ma tu dobrej prasy.
Ibiza - Sa Caleta
Malta: Piekarnia Mekren's Bakery w miejscowości Nadur na wyspie Gozo z ftira, lokalną odmianą pizzy - ciasto jest bardziej kruche, a obłożenia przeróżne - dominują w nich pomidory, kapary, krążki cebuli, zioła. Dodawany bywa tuńczyk, mięsa, kiełbasy.
Seul: alejka ze stoiskami serwujacymi kalgusku (to zupa z ręcznie krojonym makaronem i warzywami, tu w wersji bezmiesnej, bajeczna...) na rynku Namdaemun i bindatteok - placki z fasolki mung na rynku Gwangjang.
Osaka - okonomiyaki (placki z kapusty ze wszelkimi różnościami) na ulicznym straganie i takoyaki (kulki z ciasta z kawałkami ośmiornicy).
Rzym: słynne kanapki z Mordi e Vai na rynku Mercato Testaccio. Rzymska klasyka w bułce. Pycha!
Chimaek - czyli nowe słowo oznaczające chicken i maekju czyli kurczaka i piwo. To chyba ulubiony fast foodowy zestaw we współczesnej Korei. Popularność przyniosły mu K-dramas, a zwłaszcza "My love from the star" (ja też to danie tak odkryłam!), gdzie dla głównej bohaterki jest on prawdziwym "jedzeniem na pocieszenie". Przepisy na kurczaka sa przeróżne - zwykle jest w kawałkach i panierowany, często z pysznym słodko-pikantnym koreańskim sosem na bazie gochujang, czosnku i syropu ryżowego.
Bulgogi - grillowana, cieniutko krojona wołowina ze szlachetniejszych części krowy, wcześniej marynowana (cebula+czosnek+sos sojowy+azjatycka gruszka+olej sezamowy). Jak to na koreańki grill przystało je się ją z sosem ssamjamg zawijając w przeróżne liście (najczęściej różnych odmian sałat i liście perilli). Rzadko kiedy widziałam grill tak zbalansowany warzywami i najczęściej bez odrobiny węglowodanów (no chyba że uznamy za nie ryżową wódkę soju, która na każdym koreańskim stole obowiązkowo leje się strumieniami).
Chiny:
Yangshuo - pikantny celofanowy makaron z sercówkami przygotowywany w pakiecikach z folii aluminiowej.
Żeberka w restauracji syczuańskiej w Szanghaju - w przedziwnej suchej przyprawowej paście z niesamowitą ilością kuminu. Pasta była tak dobra, że jadlam ją łyżką.
Ślimaki Ibiza i Chiny: na Ibizie były po prostu najlepsze jakie dotychczas w życiu jadłem, w cudownym sosie, natomiast te w Chinach były wielkie i nadziewane wieprzowiną z siekanym mięsem ślimaka (w przydrożnej restauracji w Yangshuo). Po prostu niezapomniane wrażenia kulinarne!!