Aktualnie jeden z najulubieńszych serników mojego syna. Deser jest na zimno, mimo że kalendarzowo od dawna już jesień. W Porto mamy jednak niezwykle słoneczny listopadowy weekend. Chociaż raz to Morze Śródziemne pokazało pazury i smaga wiatrem i deszczem. Atlantyk o dziwo nawet rozbujany (wielką radość mają z tego surferzy z całego świata, którzy upodobali sobie miejscowość Nazaré słynącą z gigantycznych fal), ale pogoda dopisuje. I to tym razem nie my jak w zeszłym roku, a Katalończycy i mieszkańcy Lazurowego Wybrzeża walczą z żywiołem.
Pora jednak na wspomniany deser jest odpowiednia, bo przymiotnik w nazwie sernika nie oznacza ciemnoniebieskiego koloru, odnosi się za to do pysznych owoców, na które sezon już tutaj trwa od jakiegoś czasu. Wbrew lokalnemu patriotyzmowi palmę pierwszeństwa muszę przyznać nie portugalskim, ale andaluzyjskim granatom. Podobno te najlepsze z najlepszych rosną w Azerbejdżanie (tak mi przynajmniej donosi mieszkający tam znajomy). Inni twierdzą, że palma pierwszeństwa należy się Iranowi.
Ja z bliskowschodnich próbowałam tylko tureckich i już one wydawały mi się genialne. Gdy byliśmy pod koniec października w Turcji co krok natykaliśmy się na obwoźnych sprzedawców soku z granatów. Na wózeczku mieli górę rubinowych owoców, które wyciskali jak cytrusy (taką ręczną wyciskarką z metalową wajchą). Widzieliśmy ich w Izmirze (kiedyś nazywanym Smyrną i słynącym z jeszcze jednego owocu będącego esencją śródziemnomorskości, na pewno się domyślacie jakiego). Co najmniej kilku oferowało go spragnionym po zwiedzaniu Efezu, w całkiem intensywnym jak na tę porę roku skwarze.
W Istambule stali na każdym rogu. A ja się nie mogłam oprzeć i kupowałam od nich sok co chwilę - pod Pałacem Tokapi, pod Bazarem Egipskim, na placu, który niegdyś był bizantyńskim hipodromem.
Pora jednak na wspomniany deser jest odpowiednia, bo przymiotnik w nazwie sernika nie oznacza ciemnoniebieskiego koloru, odnosi się za to do pysznych owoców, na które sezon już tutaj trwa od jakiegoś czasu. Wbrew lokalnemu patriotyzmowi palmę pierwszeństwa muszę przyznać nie portugalskim, ale andaluzyjskim granatom. Podobno te najlepsze z najlepszych rosną w Azerbejdżanie (tak mi przynajmniej donosi mieszkający tam znajomy). Inni twierdzą, że palma pierwszeństwa należy się Iranowi.
Ja z bliskowschodnich próbowałam tylko tureckich i już one wydawały mi się genialne. Gdy byliśmy pod koniec października w Turcji co krok natykaliśmy się na obwoźnych sprzedawców soku z granatów. Na wózeczku mieli górę rubinowych owoców, które wyciskali jak cytrusy (taką ręczną wyciskarką z metalową wajchą). Widzieliśmy ich w Izmirze (kiedyś nazywanym Smyrną i słynącym z jeszcze jednego owocu będącego esencją śródziemnomorskości, na pewno się domyślacie jakiego). Co najmniej kilku oferowało go spragnionym po zwiedzaniu Efezu, w całkiem intensywnym jak na tę porę roku skwarze.
Sprzedawca soku z granatów tuż za bramami starożytnego Efezu, w którym nauczał św. Paweł (ciekawe czy i on raczył się tym pysznym napojem).
W Istambule stali na każdym rogu. A ja się nie mogłam oprzeć i kupowałam od nich sok co chwilę - pod Pałacem Tokapi, pod Bazarem Egipskim, na placu, który niegdyś był bizantyńskim hipodromem.
Od tureckich wspomnień wróćmy do sernika. Masa to mieszanka twarożku typu faiselle (można zastąpić serem do serników albo serkiem kremowym typu philadelphia), greckiego jogurtu, śmietanki kremówki i mascarpone. Te dwa ostatnie składniki nadają sernikowi bardzo pożądaną kremowość.
Istambuł. Okolice sułtańskiego pałacu Topkapi. Po lewej klientka ze znawstwem wybierająca granaty na sok.
Delikatny śmietankowo-waniliowy smak sernika, z kwaskowatą nutą jogurtu, przełamany jest smakiem granatów. Na wierzchu lądują ziarenka wyglądające jak małe klejnoty. Oprócz tego polewamy sernik syropem z granatów i pomarańczy.
Granatowy sernik na zimno
tortownica lub obręcz do tortów o średnicy 22 cm
Spód:
200 g ciasteczek typu digestive
75 g roztopionego masła
Masa serowa:
4 i 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
4 łyżki wody do rozpuszczenia żelatyny
200 ml śmietanki kremówki
nasionka wyskrobane z przeciętej wzdłuż na pół laski wanilii
600 g odsączonego serka faiselle (mielonego sera do serników lub kremowego serka typu philadelphia)
250 g serka mascarpone
300 g jogurtu greckiego
175 g cukru
1 op. (7,5 g) cukru waniliowego
1 łyżka soku z cytryny
Syrop z granatów i pomarańczy:
sok z 2 i 1/2 dużych granatów (najwygodniej wycisnąć sok z pomocą wyciskarki do cytrusów)
sok pomarańczowy, w ilości takiej, aby razem z sokiem z granatów wyszło nam 500 ml płynu
100 g cukru
Na wierzch:
ziarenka z 1/2 owocu granatu
Spód:
W malakserze kruszymy herbatniki i krótko miksujemy z roztopionym masłem. Wykładamy ciasteczka do tortownicy lub bezpośrednio na paterę wewnątrz szczelnej obręczy do tortów. Uciskamy denkiem szklanki, żeby wyrównać spód i wstawiamy do lodówki na minimum 30 min.
Masa:
Mieszamy żelatynę z 4 łyżkami wody w małym rondelku i zostawiamy do napęcznienia na 10 min. Rozpuszczamy na minimalnym ogniu dodając połowę śmietanki (100 ml), ciągle mieszając i uważając żeby jej nie zagotować (jeśli ktoś ma obawy może rozpuścić żelatynę w bain-marie). Gdy tylko żelatyna się rozpuści dodajemy do niej resztę śmietanki i wanilię.
Krótko miksujemy serek faiselle, mascarpone, jogurt, cukry i sok z cytryny. Łączymy żelatynową śmietanę z masą serową dodając tą pierwszą cienkim strumieniem do sera i nie przerywając miksowania.
Masę wylewamy na przygotowany spód i wstawiamy do zastygnięcia do lodówki, najlepiej na całą noc.
Syrop granatowo-pomarańczowy:
Składniki syropu mieszamy ze sobą w rondelku. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy bez przykrycia, aż syrop zredukuje się do ilości ok. 250 ml i zgęstnieje (ok. 35-40 min).
Posypujemy sernik ziarenkami granatu. Polewamy syropem kawałki sernika bezpośrednio przed podaniem.