Dzisiaj będzie o czymś, czego nie znosiłam przez całe dzieciństwo. Jak uwielbiałam robiony tradycyjnie u nas w domu na Wigilię kisiel żurawinowy, tak serdecznie nienawidziłam innego żelaznego punktu programu jakim był kompot z suszonych owoców. Zawsze uważałam, że smakował wędzonką, co chyba było zasługą dodatku śliwek, które kiedyś nie były kalifornijskie, a najczęściej właśnie suszone i podwędzane (dużo bym dała dzisiaj w Portugalii za takie do nadziewania schabu). Pochodząca z Kresów Babcia próbowała mnie zawsze zachęcić mówiąc, że ten kompot jest świetny na trawienie i koniecznie po sutej kolacji należy się nim uraczyć. Jak się domyślacie kilku czy kilkunastoletniemu dziecku problem dobrego czy złego trawienia jest z gruntu obojętny, więc niespecjalnie mnie to przekonywało.
Ta niechęć trwała wiele, wiele lat. Dopiero tutaj w Portugalii, gdzie na moje barki spadło kultywowanie rodzinnych świątecznych tradycji, przypomniałam sobie o tym kompocie. Wiele lat temu przepytałam moją Mamę, jak się go przygotowywało, po czym nie byłabym sobą, gdybym gruntownie nie zmieniła receptury. Przede wszystkim daję do tego kompotu dużo moreli, które są moimi ulubionymi suszonymi owocami. Poza tym wzbogacam go takimi rarytasami, jak kiedyś zupełnie niedostępne i mało znane w tej formie, suszone mango, żurawiny czy wiśnie. No i jeszcze dwa istotne dodatki: duży chlust czerwonego wina i już trochę mniejszy porto lub malagi. ;) Tak zaprawiony procentami kompocik cieszy się u nas o wiele większym powodzeniem niż ten z mojego rodzinnego domu. Nawet portugalscy goście się nim raczą ze smakiem, co już jest doprawdy zdumiewające.
Życzę moim Czytelnikom wszystkiego co najlepsze w ten piękny bożonarodzeniowy czas i dziękuję za odwiedziny w Kuchni nad Atlantykiem.
Życzę moim Czytelnikom wszystkiego co najlepsze w ten piękny bożonarodzeniowy czas i dziękuję za odwiedziny w Kuchni nad Atlantykiem.
Kompot z suszonych owoców z procentami
1/2 kg owoców suszonych (dużo moreli, figi, śliwki, gruszki, jabłka, brzoskwinie, różne duże rodzynki, żurawiny, wiśnie, mango, daktyle)
1/4 szklanki cukru,
skórka obrana z 1 cytryny,
laska cynamonu
1/2 szkl czerwonego wina
1/3 szkl porto ruby lub malagi
Namoczyć owoce suszone w 1-1,5 l wody przez 2 godziny.
Odlać wodę, zagotować ją z cukrem, skórką z cytryny, laską cynamonu.
Dodać owoce, gotować na maleńkim ogniu ok. 5 min, wlać 1/2 szklanki czerwonego wina i kieliszek porto i zagrzać, nie doprowadzając już do wrzenia. Wyjąć skórkę z cytryny.
1/2 kg owoców suszonych (dużo moreli, figi, śliwki, gruszki, jabłka, brzoskwinie, różne duże rodzynki, żurawiny, wiśnie, mango, daktyle)
1/4 szklanki cukru,
skórka obrana z 1 cytryny,
laska cynamonu
1/2 szkl czerwonego wina
1/3 szkl porto ruby lub malagi
Namoczyć owoce suszone w 1-1,5 l wody przez 2 godziny.
Odlać wodę, zagotować ją z cukrem, skórką z cytryny, laską cynamonu.
Dodać owoce, gotować na maleńkim ogniu ok. 5 min, wlać 1/2 szklanki czerwonego wina i kieliszek porto i zagrzać, nie doprowadzając już do wrzenia. Wyjąć skórkę z cytryny.
Zostawić do wystudzenia.
Cudowny kompot. Uwielbiam, od zawsze:).
OdpowiedzUsuńRadosnych Świąt Bozego Narodzenia Aguś!:)
Wyborny kompocik.
OdpowiedzUsuńTobie również życzę samych pozytywnych chwil w ten świąteczny czas :)
Uwielbiam taki kompot
OdpowiedzUsuńAgnieszko wszystkie naj życzę
uwielbiam kompot z suszu:) w tym roku jest go chyba z 15 litrówe...
OdpowiedzUsuńu nas w domu dodaje się do niego jeszcze na sam koniec gotowania kilka plastrów pomarańczy i cytryny (świeżej oczywiście). aha, i bez grama cukru, a i tak jest bardzo słodkie. muszę kiedyś wypróbować wersję z porto;)
Wesołych Świąt:)
Inko, a ja muszę wypróbować z pomarańczą i cytryną. Z nimi dotąd najczęściej robiłam nasz drugi ulubiony świąteczny napitek: http://www.kuchnianadatlantykiem.com/2006/12/witeczne-grzane-wino.html
UsuńWigilie w domu moich rodziców i wczesniej u Babci, rozpoczyna zupa z suszonych owoców z kluskami domowymi, w których prym wioda wedzone sliwki. Musze powiedziec, ze lubie ja coraz bardziej, natomiast Marco nie potrafi sie do niej przekonac.
OdpowiedzUsuńAgnieszko Droga,
zyczymy Wam Spokojnych i Radosnych Swiat. Wszystkiego Dobrego!!!
Ania i Marco
Aniu, super musi być taka zupa! Musze kiedyś od Ciebie wydębić przepis. A co Marco jada z naszej Wigilii? Bo moje opowieści w pracy o tym co jemy wywołują tu dreszcze przerażenia (żeby nie powiedzieć obrzydzenia). Maciek od zeszłego roku na pytanie co jemy na Consoada odpowiada ironicznie, że bacalhau i wszyscy biorą to na poważnie, są szczęśliwi i ani trochę nie zdziwieni.:) Dla Was również wszystkiego dobrego w te Święta!!
UsuńAgnieszko bedziesz zaskoczona, ale Marco lubi prawie wszystko: bigos, sledzie, ogórki kiszone uwielbia pierogi (mówi, ze najlepsze byly te zakupione na krakowskim rynku). Osiemnastoletni syn Marco, notabene tez Marco, byl z nami juz dwa razy w Polsce na swieta, i bylismy bardzo zaskoczeni, jak jemu wszystko smakowalo (oprócz zupy z kompotu;)- jest wiec nadzieja w mlodych Portugalczykach. Zrobilam teraz bigos na swieta, a maly Marco do mnie: "tinha saudades de bigos" :)
UsuńWszystkiego dobrego!
Ha, ha. Pozdrowinenia Aniu dla Ciebie i Marco. PS. Co z nartami w tym roku ?
UsuńW tym roku bedzie juz trudno:). Rozumiem, ze pytasz o 2013 i jasne, ze myslimy o nartach, bo tesknimy bardzo:)
UsuńAniu, jestem pod wrażeniem! Takiej akceptacji polskich smaków w portugalskim wydaniu to jeszcze nie widziałam.
UsuńU mnie w pracy jak na razie pokochali jedynie niezbyt polskie bredle. Jeden z pielęgniarzy, żeby mnie zachęcić do ich ponownego zrobienia, grozi pojawieniem się z pustą puszką na ciastka, gdy następnym razem będziemy razem pracować.
Natomiast po moich ostatnich wywodach na temat kolacji wigilijnej (temat: Co się je w PL na Święta?) jedna z moich koleżanek zwróciła się do drugiej mówiąc "I czy nasza portugalska Wigilia nie jest lepsza? :)
Najwspanialszych, magicznych Świąt dla Ciebie i Twoich bliskich!
OdpowiedzUsuńJa do swojego dodalam wina imbirowego...Wesolych Swiat!
OdpowiedzUsuńWspaniałych świąt Agnieszko! Ciepło pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie tylko ja w dzieciństwie cierpiałam na sam zapach kompotu, nie mówiąc o jego spróbowaniu :-) Szczęśliwie i moje gusta się zmieniły, i dziś nie wyobrażam sobie świąt bez niego.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, życzę Ci słowami ks. Twardowskiego:
…
Oby się wszystkie trudne sprawy
porozkręcały jak supełki,
własne ambicje i urazy
zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
pozamieniały się w owieczki,
a w oczach mądre łzy stanęły
jak na choince barwnej świeczki..."
Wszystkiego dobrego!
unamujer
Ogromnie dziękuję za takie piękne i mądre życzenia.
UsuńAgnieszko, przesyłam mnóstwo serdeczności. Wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńSpokojnych i radosnych Świąt!
OdpowiedzUsuńTaki kompot z procentami moze i ja bym w takim razie polubila! ;)
OdpowiedzUsuńRadosnych i spokojnych Swiat Agnieszko!
super pomysł:) i jakie śliczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńNiech Nowy Rok przyniesie Ci radość,
OdpowiedzUsuńmiłość, pomyślność i spełnienie
wszystkich marzeń, a gdy się one już spełnią niech dorzuci garść nowych,
bo tylko one nadają życiu sens!
WSZYSTKIEGO CO NAJWSPANIALSZE NA NOWY ROK!!!
Bardzo serdecznie dziękuję za życzenia i również Tobie Agato wszystkiego co najlepsze w 2013!
UsuńPani Agnieszko, jestem stałą, wierną i pełną podziwu dla Pani bloga czytelniczką. Pozdrawiając Panią noworocznie, chciałam się upewnić, czy przepis na tartę limonkową z Pani strony Atlantyku zniknął, czy tylko ja nie potrafię go znaleźć. Tarta była przepyszna, a ja niestety nie wydrukowałam przepisu. Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńJuz jest na miejscu. Dziękuję za mile słowa.
OdpowiedzUsuńA ja od zawsze kocham wigilijny kompot! Moja babcia dodaje dużo goździków i wędzonych gruszek! Mniam! :)
OdpowiedzUsuńOooo, co za pomysł, prosty i genialny! Kurczę, szkoda że już po świętach - porto i malaga to jest coś, co ja bezgranicznie kocham :-)
OdpowiedzUsuńAle nie zapomnę o tym przepisie. Dziękuję za link :)