Bavarois, nazywane też kremem bawarskim, mimo nazwy jest francuskie z pochodzenia. Deser jest banalnie prosty i ma zwykle efektowny kształt. Miał go już w swoim repertuarze na początku XIX wieku Carême, zwany królem kucharzy i kucharzem królów. Portugalczycy również bardzo crème bavaroise lubią i często przygotowują. Ja też się z nim zaprzyjaźniłam mieszkając na Półwyspie Iberyjskim i często robię na deser. Bardzo popularna w sezonie jest wersja truskawkowa.
To co pokazuję dzisiaj to wariacja zimowa, z granatami na które sezon zaczyna się tu późną jesienią i trwa przez ładny kawałek zimy. Nie wiem jak wy, ale ja zawsze mam problemy z wyjmowaniem takich deserów z formy. Mimo, że w dzisiejszych czasach powinno być łatwiej, bo formy są zazwyczaj silikonowe, ja zawsze trzymam je w ciepłej wodzie za długo lub za krótko i kończę z roztopionym kremem lub jeszcze gorzej z kawałkami nieoderwanymi wewnątrz formy. Kto tych ceregieli z wyjmowaniem z formy nie lubi, może przygotować deser zwyczajnie (choć nie tradycyjnie, bo klasyczne bavarois jest zazwyczaj robione w fikuśnej formie do galaretki) w szklanych pucharkach. Granaty pięknie kontrastują ze śnieżnobiałym kremem. Tym deserem, zamiast tradycyjnym u nas w domu tortem, będziemy witać Nowy Rok. Owocowo-kremowym zestawem chcemy trochę odreagować makowo-bakaliowe słodycze świąteczne.
Czas na noworoczne życzenia. Jak to dość pokrętnie, ale całkiem logicznie sformułowała wczoraj Felicidade, moja koleżanka z pracy (notabene ma piękne imię - Felicidade to po portugalsku szczęście) - oby to co najlepsze w Starym Roku było tym co najgorsze w nadchodzącym Nowym Roku. Feliz Ano Novo!
Bavarois z granatami
forma o pojemności ok. 1,3 l
1 puszka (395 g) słodzonego mleka skondensowanego
sok i skórka otarta z 1 cytryny
500 ml śmietany kremówki
4 płatki żelatyny (ok. 2 płaskie łyżeczki żelatyny w proszku)
2 granaty
Sok i skórkę z cytryny mieszamy z mlekiem skondensowanym. Żelatynę moczymy w zimnej wodzie odsączamy zostawiając w rondelku ok. 3 łyżki wody i na minimalnym ogniu rozpuszczamy. Wlewamy ją do mleka z cytryną i dobrze mieszamy. Kremówkę ubijamy i łączymy z mlekiem. Przelaną zimną wodą formę lub pucharki wypełniamy kremem i zostawiamy do stężenia, najlepiej na całą noc.
Przed podaniem kroimy wzdłuż na pół granaty i uderzając w skórę drewnianą łyżką wytrzepujemy z nich nasiona. Wyjmujemy formę z lodówki, wstawiamy do gorącej wody i wykładamy zastygnięty krem odwracając formę na duży talerz. Wokół bavarois rozsypujemy nasionka granatu. Jeśli przygotowaliśmy bavarois w indywidualnych porcjach posypujemy je po wierzchu ziarenkami granatu.
Przed podaniem kroimy wzdłuż na pół granaty i uderzając w skórę drewnianą łyżką wytrzepujemy z nich nasiona. Wyjmujemy formę z lodówki, wstawiamy do gorącej wody i wykładamy zastygnięty krem odwracając formę na duży talerz. Wokół bavarois rozsypujemy nasionka granatu. Jeśli przygotowaliśmy bavarois w indywidualnych porcjach posypujemy je po wierzchu ziarenkami granatu.
Świetnie się prezentuje taki deser;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze z moim ulubionym granatem. Mniam ;)
Pięknie się prezentuje , próbowałam podobnego deseru....wspaniały!
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda! Co to za forma? Przepis brzmi dosyć prosto, a efekt finalny zniewalający!
OdpowiedzUsuńDeser wygląda wprost niebiańsko.
OdpowiedzUsuńMam pytanie co to są płatki żelatyny?
Ten deser musi smakowac rewelacyjnie! Napewno wyprobuje przepis w karnawale:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wygląd zachwycający!Trudno się robi?
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za komentarze.
OdpowiedzUsuńSiostro Ducket, forma Leukue silikonowa. O taka: http://www.lekue.es/es/molde-pastel-imperial-royal-crown-2160020
U mnie nie do końca wyszło jak trzeba bo się czubki roztopiły. ;)
Dario Anno, płatki żelatyny to taka jakby sprasowana żelatyna, dużo łatwiej się rozpuszcza niż granulki i u mnie tutaj jest od tych ostatnich łatwiej dostępna. 2 płatki to mniej więcej 1 płaska łyżeczka żelatyny w proszku. Dopisze do przepisu.
Kuchniawformie, super łatwo!
Cudowny deser!Wręcz wspaniały Agnieszko.
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!:)
Przepieknie wyglada:)Przypomina mi calkiem Panna Cotta, ktora jest przepyszna, wiec Twoj deser rowniez musi byc niesmaowity:)Aha!Korzystajac z okazji musze pochwalic Twoje zdjecia, ktore sa tak jasne, ze jestem pelna podziwu:)U mnie niestety zawsze tego swiatla za malo...w sumie coz sie dziwic...tak to wlasnie jest w Londynie...Niemniej jednak pozdrawiam bardzo slonecznie:)
OdpowiedzUsuńdziekuje :) bede wypatrywać takiej formy
OdpowiedzUsuńWe Wloszech deser ten nazywany jest "bavarese". Z wyjmowaniem takich deserow z formy (nawet silikonowej) tez mam niestety problemy ... ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku !
Przecudne!
OdpowiedzUsuńo proszę dobry pomysł na wypróbowanie nowej porcji agaru :)
OdpowiedzUsuńmmm.. podoba mi się ten deser;)
OdpowiedzUsuńPs: Agnieszko, szczęśliwego Nowego Roku:*
Agnieszko, dzieki za nastepna inspiracje! W kwstii wyjmowania z formy: Moze byloby pomocne powleczenie formy cieniutka warstewka oleju przed wlanim deseru do niej?
OdpowiedzUsuńSzczescia, zdrowia i powodzenia w Nowym Roku!
Dziewczyny, dziękuję bardzo za komentarze i za życzenia.
OdpowiedzUsuńAniu, masz rację bavarois jest trochę podobne do panna cotta, może nieco bardziej puszyste, bo śmietanę się tu jednak ubija. Dziękuję za miłe słowa o moich zdjęciach. Na brak światła ostatnio nie możemy narzekać. Przez okno wygląda to jak lato, choć temperatury jak na PT raczej niskie. Londyn pogodą może o tej porze roku nie zachęca, ale ma za to sporo innych zalet, prawda? :) My ostatnio jesteśmy fanami serii "Not Going Out" i podziwiamy sobie tam imponujące londyńskie urban landscapes.
Alizea, faktycznie Włosi też robią ten deser, umknęło mi to. Specjalnie napisałam o tych problemach z wyjmowaniem, bo mam nadzieję, że ktoś nam tu poda jakiś czarodziejski sposób.
Anno, też myślałam o tym oleju, ale masa do bavarois jest jednak dość płynna i bałam się, że skończę z olejem w deserze zamiast na ściankach formy.;) Ale może nie ma co się bać i da się ten olej jakoś wetrzeć papierem w foremkę.
Agnieszko, świetny przepis! Jakie to łątwe w wykonaniu! Tak się skłąda,że mam świetne plastikowe foremki do panna cotty, w nich deser świetnie się sprawdzi. Zrobię go prędzej czy później - zapisuję go.
OdpowiedzUsuńDobre życzenia! Pozwolę sobie krótko: nawzajem :)
Najlepsze życzenia wszelkiej pomyślności i spełnienia marzeń!
OdpowiedzUsuńOch, uwielbiam ten krem! Ale Ty zrobiłaś z niego deser godny pary Prezydenckiej! ;) Wszystkiego co najlepsze dla Ciebie i Twojej Rodziny w Nowym Roku, Agnieszko!
OdpowiedzUsuńWygląda bajecznie!
OdpowiedzUsuńGranaaaaaaaaat :D
OdpowiedzUsuńDelicje!
Na pani bloga "przyprowadziła" mnie ciocia i od czasu do czasu zaglądam i podziwiam. Uwielbiam czytać o gotwaniu, oglądać zdjęcia. Kiedyś jadłam również deser z pani przepisu, choć nie wiem już nawet który to był, ale smakował fenomenalnie, a przygotowała go właśnie ta ciocia :DD Ona lubi trzymać się przepisów, więc był fantastyczny, ja od razu wszystko zmieniam więc efekt byłby pewnie zupelnie inny.
Mam 15 lat i od nie dawna również jestem bloggerką i zapraszam do siebie- www.natchniona.pl
Pozdrowienia
Weronika
Wygląda wspaniale :)
OdpowiedzUsuń