W lecie zawsze nas przytłacza ilość papryk zbieranych w przydomowym ogródku. Zawsze więc szukam niezawodnych przepisów na ich zagospodarowanie. Oprócz pikantnych sosów i past, do których idą najostrzejsze chili pozostaje mi jeszcze zrobić coś z tymi mniej diabelskimi odmianami. Papryczki padrón i inne średniej wielkości zwykle nadziewam, zapiekam z różnymi nadzieniami i podaje na przekąskę. Odmiany z Nowego Meksyku lądują w enchiladas.
Potrawa za którą przepadamy - i która szczęśliwie aż prosi się o kilogramy papryk - jest piperade (a właściwie poprawie w języku pochodzenia biperrada). Danie ma swoje korzenie w kraju Basków. Nazwa wywodzi się od słowa biper czyli papryka w języku euskara. Można używać papryk w różnych kolorach (najczęściej baskijskie panie domu wybierają te czerwone i zielone), zazwyczaj stosuje się odmiany średnio ostre i łagodne. Niektórzy francuscy Baskowie utrzymują, że nie powinno się dodawać w ogóle słodkich papryk, a jedynie te bardziej ogniste. Oprócz papryk w daniu niezbędne są cebule, pomidory i mnóstwo czosnku. Dusimy wszystko powoli, na niewielkim ogniu, żeby papryki ładnie zmiękły, ale zachowały swój kształt.
Ría de Bilbao w noworoczny poranek 2011. Gotowa piperade. Papryki Beaver Dam z naszego ogrodu.
Podaje się piperade jako dodatek do mięs i ryb albo jako danie główne. W tym ostatnim przypadku, do gotowego sosu umieszczonego w la cazuelita (małe gliniane naczynie do zapiekania) wrzuca się jajka, które maja się w nim ściąć. Tu są dwie możliwości - można jajka rozmieszać z sosem wtedy uzyskamy coś w rodzaju jajecznicy lub zostawić całe wtedy będziemy mieli jajka w koszulkach otoczone warzywami. Dodatkowo jeszcze smaży się na osobnej patelni plastry słynnej szynki z Bayonne i z nimi piperade podaje. Dobrym akompaniamentem są też kawałki owczego sera. Przyprawia się danie jedynie odrobiną suszonej piment d'Espelette. Kolory są symboliczne - tak jak w ikurrina fladze Basków - czerwony, zielony i biały.
Tegoroczne zbiory łagodnych w smaku papryk doux très long des Landes.
Niezłym pomysłem jest też wykorzystanie piperade jako nadzienia do wytrawnej tarty. Ja mieszam warzywa z ubitymi jajkami i śmietanką i już wszystko ląduje w podpieczonym wcześniej spodzie.
Nie zapomnijcie o czerwonym winie do piperade. Ideałem byłoby jakieś z regionu jak np. Buzet, Madiran czy Iroulégu. Ale inne też się sprawdzą. My już wypróbowaliśmy, że pasuje tu argentyński malbec i portugalskie czerwone wina z regionu Alentejo.
Piperade
12-16 różnokolorowych papryk, słodkich i średnio-pikantnych
10 pomidorów
4 średnie cebule
12 ząbków czosnku
5 łyżek oliwy
sól i pieprz do smaku
1/2 łyżeczki papryki piment d'Espellet w proszku
Papryki oczyszczamy i kroimy w dość grube pasma. Cebule kroimy w ćwiartki, a następnie w plasterki. Pomidory sparzamy, obieramy ze skórek i kroimy w kostkę. Czosnki obieramy, część ząbków kroimy w plasterki, resztę przeciskamy przez praskę.
Rozgrzewamy oliwę, smażymy na niej cebule i papryki przez 20 min aż zmiękną. Dodajemy czosnek, chwilę smażymy i wrzucamy pomidory, dusimy jeszcze przez 10-20 min, aż sos zgęstnieje. Doprawiamy solą, pieprzem i papryką w proszku.
Coś wspaniałego! Te smaki, kolory...piękne zdjęcia wkleiłaś. Aż się oczy cieszą. Bardzo fajny ten przepis:-)
OdpowiedzUsuńŚwietne paprykowe przepisy!
OdpowiedzUsuńTakie jakby bezmięsne lecso baskijskie, uwielbiam takie potrawy!
OdpowiedzUsuńech, tylko pozazdrościć paprykowych zbiorów :)
OdpowiedzUsuńu nas w tym roku nawet dynie się nie udały :(
a kuchnie baskijska b. lubię :)
pozdrawiam
Zankomite! i te zdjecia! Podziwiam... usmiechnelam sie tez bo na swoim blogu wczoraj tez zamiescilam przepis na Piperade...
OdpowiedzUsuńmoj blog to Est-Ouest, na tym site. Pozdrawiam
Zazdroszczę tych ogrodowych papryk:) U mnie rosną tylko gruszki ( a może aż!) i dzisiaj też je wykorzystałam:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCudowne zdjecia jak zawsze. Pięknie kolorowo, a te papryczki, wspaniałe.
OdpowiedzUsuń:))
Pozdrowienia ślę:)
O! i takie dania bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńps. diabelski ogonek ma ta papryczka ;)
piekne sa te Twoje ogrodowe papryki... nam w tym roku udalo sie jedynie wychodowac male drzewko chili na parapecie naszego mieszkanka... mozemy juz podziwiac kilka papryczek :)
OdpowiedzUsuńa Twoja potrawa przypomina mi leczo mojej mamy... ale te kuchnie swiata sie mieszaja...:)
Ależ piękne kolory. Mimo bardzo późnej pory, zrobiłam się głodna...
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie Wam wszystkim za komentarze. Cieszę się, że zdjęcia i potrawa się podobają.
OdpowiedzUsuńKasiu, rzeczywiście piperade jest mocno "leczowate". ;)
leloop, a co tym dyniom u was w tym roku nie pasowało?
Burczymiwbrzuchu, oj gruszki z własnego ogrodu to bajka!
Dario i Jarku, ja z pikantnych to hoduję m.in cayenne. Zostawiam w ogrodzie aż będą bardzo dojrzałe a potem ścinam cały krzak i wieszam na słońcu do góry nogami do wysuszenia.
Agnieszko, susza, susza, susza ... tak sucho to tu jeszcze za mojej bytności nie było :/ nawet w studni ani kropli wody a dynie to żarłoki i pijoki
OdpowiedzUsuńuwielbiam paprykę i cały czas szukam nowych przepisów na potrawy z nią w roli głównej. Trafiłam tu dzięki rankingowi przekąsek w którym twoja potrawa ma dużo głosów :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.wysmakuj.pl/index.php?page=2&category=przek%C4%85ski
też oddałam na nią głos, niech inni wiedzą co dobre !
Bardzo mi miło, że piperade w moim wykonaniu cieszy sie popularnością i serdecznie dziękuję za odwiedziny.
OdpowiedzUsuńPyszności! Kilka dni temu zrobiłam pierwszy raz i dzisiaj planuję zrobić ponownie :))
OdpowiedzUsuńLidio, cieszę się bardzo, że to baskijskie danie tak zasmakowało. Pozdrawiam serdecznie.
Usuń