Moja ostatnia wyprawa na lokalny ekologiczny ryneczek w Parque da Cidade zakończyła się między innymi przytarganiem do domu sporej torby owoców marakui. Piętrzyły się ich stosy u wszystkich sprzedawców tak zachęcająco, że nie mogłam sobie odmówić ich nabycia. Warto kupować marakuje fioletowe, są zwykle bardziej aromatyczne niż ich większe zielono-żółte kuzynki. Nauczyłam się też tutaj, że o dojrzałości i tym samym słodkości owocu świadczy lekko pomarszczona skórka (ale bez przesady - takie całkiem zmarszczone staruszki mogą być już za suche).
Owoc pasji (ta inna nazwa marakui jest podobno umotywowana budową jej pięknych kwiatów - ci z większą fantazją widzą tam narzędzia chrystusowej męki - mi.in. koronę cierniową i gwoździe) przywędrował do Portugalii z Brazylii i jest tu całkiem lubiany. Pnącze męczennicy jadalnej (tak brzmi poprawna nazwa botaniczna rośliny) też sobie nieźle radzi na Półwyspie Iberyjskim. Mi już obrosło całą skarpę w ogródku, ale okazuje się, że mam mniej atrakcyjną odmianę żółtą. Zdziwiłam się, że moja męczennica daje owoce, gdyż cały brazylijski net zgodnie twierdzi, że jej kwiaty zapylane są jedynie przez szczególny gatunek pszczoły o wdzięcznej nazwie mamangaba. Po wnikliwszych poszukiwaniach wykryłam jednak, że ten owad występuje oprócz Brazylii również w Portugalii. Widać tutejsi odkrywcy nowych lądów razem z roślinami przywlekli zza Atlantyku i pszczoły.
Kwiaty męczennicy z naszego ogrodu.
Zadomowiły się też w Portugalii brazylijskie desery z marakują, co jest o tyle dziwne, że owoc jest dość kwaskowaty, a kwaśny smak to nie jest to co portugalskie misie lubią najbardziej. No, ale tutejsze misie kompensują to jak zwykle tonami ... no może nie miodu, ale cukru. ;) Sami Brazylijczycy oprócz deserów, ze sztandarowym mousse de maracujá na czele, uwielbiają sok z marakui, a nawet robią z nią swojego narodowego drinka caipirinhę, zastępując tym owocem bardziej klasyczną limonkę.
Ja dzisiaj wymyśliłam sobie orzeźwiający, kwaskowaty tort na zimno, doskonały na upalne lato. Piekarnik nam do niego niepotrzebny. Spód jest z herbatników, a masa usztywniana żelatyną. Została mi ponad połowa kilogramowego wiadra jogurtu greckiego, więc zutylizowałam go do tortu, dla nadania lżejszej struktury łącząc z bitą śmietaną. Przetarty miąższ marakui poszedł do jogurtowo-śmietankowej masy, wzbogacając ją o egzotyczne nuty. A cała zawartość owocu, z ziarenkami włącznie, dodatkowo zatopiona została w galaretce.
Tutaj jest do kupienia gotowy przecier z owoców pasji, który na pewno przyspiesza przygotowanie tego typu deserów, ja jednak użyłam owoców świeżych - bez wątpienia górują smakiem nad tymi z puszki. Mój deser nie jest zbyt słodki, a sama masa jest przyjemnie puszysta. Zapraszam na letni torcik inspirowany brazylijskimi tropikalnymi smakami.
Tort na zimno z owocami marakui
tortownica o średnicy 23-24cm
Spód:
135 g (ok. 20 sztuk) herbatników typu bolacha Maria lub petit beurre
30g (2 łyżki) miękkiego masla
Masa:
650 g jogurtu greckiego
5 fioletowych owoców marakui
1/2 laski wanilii, przeciętej wzdłuż na pół
4 płatki żelatyny
2 łyżki wody
1 łyżka soku z cytryny
150g cukru i 40 g cukru
500ml śmietanki kremówki
1 op. śmietanfixu (opcjonalnie)
Wierzch:
1 op. galaretki o smaku marakui na 500 ml wody
1 fioletowa marakuja
Spód:
Herbatniki miksujemy z masłem. Wykładamy nimi spód tortownicy (ja używam tylko obręczy, którą stawiam od razu na paterze, na której będę podawać tort), wyrównując okruszki najlepiej dnem szklanki.
Masa:
Wybieramy miąższ z 5 owoców marakui i przecieramy go przez sitko. Powstały mus dodajemy do jogurtu razem ze 150g cukru i nasionkami wyskrobanymi z laski wanilii. Dobrze mieszamy masę trzepaczką, tak żeby nie było grudek.
Żelatynę namaczamy w wodzie, żeby zmiękła, odsączamy i na minimalnym ogniu rozpuszczamy w 2 łyżkach wody i w soku cytrynowym. Letnią dodajemy do masy jogurtowej cienkim strumieniem, intensywnie ubijając.
Kremówkę ubijamy z 40 g cukru. Jeśli śmietana nie jest zbyt sztywna można dla bezpieczeństwa dodać 1op. śmietanfixu. Dodajemy ubitą kremówkę do masy jogurtowej i dobrze mieszamy, aż masa będzie jednolita. Wykładamy masę na herbatnikowy spód i wstawiamy do lodówki.
Wierzch:
Galaretkę rozpuszczamy w 375ml wrzącej wody i gdy przestygnie dodajemy do niej miąższ (wraz z pestkami) wyjęty z owocu marakui. Gdy będzie zimna wylewamy ją na nieco już stężałą śmietanowo-jogurtową masę. Zostawiamy tort w lodówce do całkowitego stężenia, najlepiej na całą noc.
tortownica o średnicy 23-24cm
Spód:
135 g (ok. 20 sztuk) herbatników typu bolacha Maria lub petit beurre
30g (2 łyżki) miękkiego masla
Masa:
650 g jogurtu greckiego
5 fioletowych owoców marakui
1/2 laski wanilii, przeciętej wzdłuż na pół
4 płatki żelatyny
2 łyżki wody
1 łyżka soku z cytryny
150g cukru i 40 g cukru
500ml śmietanki kremówki
1 op. śmietanfixu (opcjonalnie)
Wierzch:
1 op. galaretki o smaku marakui na 500 ml wody
1 fioletowa marakuja
Spód:
Herbatniki miksujemy z masłem. Wykładamy nimi spód tortownicy (ja używam tylko obręczy, którą stawiam od razu na paterze, na której będę podawać tort), wyrównując okruszki najlepiej dnem szklanki.
Masa:
Wybieramy miąższ z 5 owoców marakui i przecieramy go przez sitko. Powstały mus dodajemy do jogurtu razem ze 150g cukru i nasionkami wyskrobanymi z laski wanilii. Dobrze mieszamy masę trzepaczką, tak żeby nie było grudek.
Żelatynę namaczamy w wodzie, żeby zmiękła, odsączamy i na minimalnym ogniu rozpuszczamy w 2 łyżkach wody i w soku cytrynowym. Letnią dodajemy do masy jogurtowej cienkim strumieniem, intensywnie ubijając.
Kremówkę ubijamy z 40 g cukru. Jeśli śmietana nie jest zbyt sztywna można dla bezpieczeństwa dodać 1op. śmietanfixu. Dodajemy ubitą kremówkę do masy jogurtowej i dobrze mieszamy, aż masa będzie jednolita. Wykładamy masę na herbatnikowy spód i wstawiamy do lodówki.
Wierzch:
Galaretkę rozpuszczamy w 375ml wrzącej wody i gdy przestygnie dodajemy do niej miąższ (wraz z pestkami) wyjęty z owocu marakui. Gdy będzie zimna wylewamy ją na nieco już stężałą śmietanowo-jogurtową masę. Zostawiamy tort w lodówce do całkowitego stężenia, najlepiej na całą noc.