Jak pewne nietrudno się domyślić dzięki zdjęciu tytułowy skarb to po prostu papryka. Powiecie "Znowu papryka!" Niestety tak. Klęska urodzaju zobowiązuje. ;) Ale to już w tym roku ostatni paprykowy post (choć co prawda krzaczek ají amarillo mam jeszcze cały obwieszony owocami i będę musiała coś z nim począć).
Gdy w amerykańskich przepisach figuruje termin green lub red chile możemy stawiać o zakład, że autor miał na myśli właśnie słynne papryki z Nowego Meksyku. Ten piękny stan może się poszczycić nawet prężnie działającym ośrodkiem naukowym zajmującym się paprykami. Od 1913r. The Chile Pepper Institute działający w Uniwersytecie Stanu Nowy Meksyk prezentuje światu coraz to ciekawsze i doskonalsze odmiany papryk.
Odmian tych jest sporo, ale generalnie typowa papryka stamtąd jest długa, ma gruby miąższ i dość grubą skórkę. To ostatnie mogłoby wydawać się wadą, bo trzeba w zasadzie zawsze te papryki opiec przed jedzeniem. Jednak gruby miąższ i łatwo oddzielająca się skórka powodują, że papryki te obok meksykańskich Ancho są jednymi z niewielu, które bez niebezpieczeństwa natychmiastowego porwania na kawałki można obrać, co jest warunkiem sine qua non w przygotowaniu bardzo słynnej i smakowitej , choć nieco pracochłonnej potrawy chiles rellenos. Ja do tego dania podchodzę ciągle z pewną nieśmiałością, tzn. z ogromną chęcią jem ją w restauracjach, ale mam obawy przed jej samodzielnym wykonaniem.
W stanie Nowy Meksyk w sezonie tuż po zbiorach papryk można wszędzie spotkać dziwne urządzenia - coś w stylu walca zrobionego z siatki, który wypełniony paprykami obraca się nad ogniem i pozwala na równomierne opieczenie skórki, która potem niezwykle łatwo schodzi. New Mexican chiles są ostrzejsze niż zwykłe słodkie bell peppers, ale i tak typowe odmiany w skali Scoville mają jedynie 1000-2000 jednostek, co je plasuje w spektrum paprykowego królestwa raczej na szarym końcu pod względem ognistości.
Ja dzisiaj po raz pierwszy gotowałam ze świeżymi paprykami Anaheim, Joe E. Parker i Big Jim. Wszystkie z nich to nowomeksykańskie odmiany, które wyrosły sobie najspokojniej w świecie w moim ogródku. Nie odważyłam się jeszcze ciągle na zrobienie chiles rellenos. Przygotowałam natomiast bardzo proste i popularne enchiladas.
Możemy je zrobić, gdy pozostało nam trochę pieczonego kurczaka czy indyka. Ja zwykle piekę kilka piersi kurczaka naraz (natarte różnymi mieszankami przypraw i zawinięte w folię aluminiową) i potem mam jak znalazł do sałatek czy właśnie tego typu dań (nadmiar można spokojnie zamrozić do późniejszego wykorzystania). Enchiladas to po prostu nadziewane tortille w sosie chile. Mogłoby się wydawać, że to oryginalna kuchnia meksykańska, a to jednak klasyk kuchni Nowego Meksyku lub określając to szerzej - South-West Cuisine.
My po raz pierwszy enchiladas jedliśmy w Santa Fe. Zainteresowanych, najeżonym wręcz turystycznymi atrakcjami, amerykańskim South West zapraszam w te trzy miejsca, żeby powspominać naszą wyprawę z 2007 roku.
Enchiladas z kurczakiem
Uwaga: papryki są ważone po upieczeniu i obraniu
Uwaga: papryki są ważone po upieczeniu i obraniu
Sos Chile:
2 łyżki oliwy
1 łyżka masła
6 ząbków czosnku, przeciśniętych przez praskę
250 g opieczonych i obranych ze skórki i pozbawionych gniazd nasiennych papryk z Nowego Meksyku
2 łyżki oliwy
1 łyżka masła
6 ząbków czosnku, przeciśniętych przez praskę
250 g opieczonych i obranych ze skórki i pozbawionych gniazd nasiennych papryk z Nowego Meksyku
250 g opieczonych słodkich zielonych i czerwonych słodkich papryk
1 szkl bulionu drobiowego
sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
1 szkl bulionu drobiowego
sól i świeżo zmielony pieprz do smaku
2 szkl bulionu drobiowego
8 tortilli kukurydzianych lub pszennych
2 duże piersi z kurczaka upieczone w folii aluminiowej (z kuminem, pieprzem i solą) i pokrojone po upieczeniu w drobną kostkę (można je porwać na strzępy dwoma widelcami)
150 g grubo startego sera żółtego typu cheddar
150 g startej mozzarelli (najlepsza jest ta w bloku, a nie w kulkach, bo jest mniej wodnista)
kwaśna śmietana do podania
8 tortilli kukurydzianych lub pszennych
2 duże piersi z kurczaka upieczone w folii aluminiowej (z kuminem, pieprzem i solą) i pokrojone po upieczeniu w drobną kostkę (można je porwać na strzępy dwoma widelcami)
150 g grubo startego sera żółtego typu cheddar
150 g startej mozzarelli (najlepsza jest ta w bloku, a nie w kulkach, bo jest mniej wodnista)
kwaśna śmietana do podania
Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę z masłem (tłuszcz nie może dymić). Wrzucamy przeciśnięte przez praskę ząbki czosnku i chwilę smażymy. Nie chcemy go zrumienić, naszym celem jest wydobycie jego zapachu. Dodajemy papryki chili i słodkie papryki. Smażymy przez 2-3 min. Dodajemy 1 szkl bulionu i zostawiamy perkoczące na niedużym ogniu, aż ilość płynu zmniejszy się o połowę. Doprawiamy sos do smaku solą i pieprzem.
Nagrzewamy piekarnik do 200ºC. Duże naczynie do zapiekania smarujemy masłem. W rondlu lub patelni nieco większej niż średnica naszych tortilli doprowadzamy do wrzenia 2 szkl bulionu. Każdą tortillę zanurzamy na krótko we wrzątku (najlepiej używać takich kuchennych szczypiec lub łyżki cedzakowej) - tylko, żeby lekko zmiękła. Wyjmujemy i odsączone placki układamy na czystym blacie lub dużej blaszce. Tortille nie mogą na siebie nachodzić, bo się posklejają.
Sery mieszamy ze sobą. Połowę ilości rozkładamy równomiernie na tortille. Na wierzch układamy mięso kurczaka. Zwijamy wszystkie tortille i układamy je w naczyniu do zapiekania.
Na wierzch nakładamy sos chile i posypujemy pozostałym serem. Pieczemy ok. 20 min, aż ser się roztopi i zacznie rumienić. Podajemy z kleksami gęstej kwaśnej śmietany.
Wyglądają wspaniale :)
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie. Myślę, że po powrocie z naszych wojaży, na pewno je zrobię ;)
OdpowiedzUsuńTo zdecydowanie moje klimaty smakowe. Pyszne danie, które z chęcią przygotuje:) No niestety nie posiadam papryk z Nowego Meksyku, powiedz czy mogę je zstąpić takimi papryczkami chili czy raczej jakimiś łagodniejszymi odmianami?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ależ wspaniale i apetycznie wygląda to danie! :))
OdpowiedzUsuńChcialabym kiedyś spróbować. Ten zapieczony ser...mmm, aż tutaj go czuję:)
Pozdrowienia:)
danie prezentuje sie wspaniale:) nic tylko smacznie zajadac:)
OdpowiedzUsuńech, zeby mnie tak papryki obrodziły..., ale bez ogrzewanej szklarni "marné szansé" ;)
OdpowiedzUsuńte zielone cuda, które jeszcze są na krzaku radze nafaszerować świeżym kozim serem z ziołami albo anchois i potrzymać jakiś czas w oliwie bądź oleju :)
enchiladas często gości na naszym stole, moje dzieciaki zdecydowanie wola niż pizze, choć papryki są tubylcze :)
pozdrawiam
O tak, Enchiladas zawsze i wszędzie ;)
OdpowiedzUsuńnajgorsze w meksykańskim żagarciu jest to, że nigdzie nie smakuje tak, jak w Meksyku :-( mimo to - chętnie opałaszowałabym taką brytfankę. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@All, bardzo serdecznie dziękuję wszystkim za komentarze.
OdpowiedzUsuńOK, daj znać, jeśli wypróbujesz.
Atino, jeśli lubisz ostrzejsze sosy to możesz dać jedną ostrą papryczkę, a resztę (zamiast nowomeksykańskich) zwykłych słodkich papryk. Będziesz tylko musiała je opiec, bo ten sos jednak nie może być z paprykami ze skórką.
Majano, tak tak zapieczony ser to jest to co misie lubią najbardziej, prawda? ;)
Leloop, znakomity pomysł!! Jeszcze takich nie robiłam, a widzę czasem podobne na wagę w sprzedaży. Dzięki za podpowiedź. Papryki w enchiladas jak dla mnie mogą być tubylcze. :) Ważne tylko, żeby były smaczne.
Karola, ale to nie jest meksykańskie żarcie tylko amerykańskie. Jest więc szansa, że się uda poza Meksykiem. Zapraszam więc do "opałaszowania";) Pozdrawiam serdecznie.
Los fajoskos enchiladas, ole! DUUUza porcje porfavore!! :)
OdpowiedzUsuńcudownie inspirujacy blog!!!!!
OdpowiedzUsuńoch mniam, muszę koniecznie sobie zapisać i zrobić!!!
OdpowiedzUsuńwygląda przepysznie!!!