Pogoda w Porto szczęśliwie wciąż dopisuje. W ciągu dnia słonko potrafi nieźle przygrzać, tak że już niby jesienną porą, ale skusiłam się jeszcze w ten weekend na mrożony deser. Są to lody o hinduskim rodowodzie, do których nie potrzeba maszynki, a mimo to jakimś czarodziejski sposobem są idealnie kremowe. Nie mają jajek, bitych śmietan, ani innych superkalorycznych bomb (ale chyba nie odważę się ich nazwać dietetycznymi ;)). Zawsze zachwycałam się kulfi w hinduskich restauracjach, a teraz po raz pierwszy odważyłam się je zrobić sama. W nieco mało ortodoksyjnej, ale za to jesiennej wersji. Te klasyczne zwykle nie są owocowe - mają w składzie najczęściej mleko i korzenne przyprawy. U mnie korzenie nadal występują - pod postacią wspaniale aromatycznego kardamonu, ale jest też sporo śliwek, świetnie się z kardamonem komponujących.
Ten kardamon jest szalenie ważny, nie omijajcie go. Najlepiej użyć strączków, własnoręcznie je wyłuskać i samemu utrzeć go w moździerzu. Wtedy jest super pachnący i żaden tam kupiony już zmielony się do niego nie umywa. Dzięki niemu lody są naprawdę bardzo orientalne.
Śliwek tutaj wciąż sporo na straganach, więc tym bardziej się ucieszyłam, że mogę je w tym deserze wykorzystać. Najlepiej użyć owoców o czerwonym lub różowym miąższu, tych okrągłych. Z węgierkami kulfi nie będą miały takiego ładnego koloru. U mnie akurat o takie śliwki najłatwiej, na węgierki za to muszę polować (mają tu krótki sezon).
Śliwek tutaj wciąż sporo na straganach, więc tym bardziej się ucieszyłam, że mogę je w tym deserze wykorzystać. Najlepiej użyć owoców o czerwonym lub różowym miąższu, tych okrągłych. Z węgierkami kulfi nie będą miały takiego ładnego koloru. U mnie akurat o takie śliwki najłatwiej, na węgierki za to muszę polować (mają tu krótki sezon).
Można wyłożyć foremki do naszych hinduskich lodów przezroczystą folią spożywczą, lub jeśli chcemy mieć kulfi idealnie gładkie (mi akurat na tym nie zależało, bo te śmieszne zmarszczki po folii całkiem mi się podobają) nie używać folii, a jedynie przed podaniem zanurzyć foremki na krótko w gorącej wodzie. Tu potrzeba trochę wyczucia, mi zwykle desery albo złośliwie nie wychodzą z foremek, albo wypadają w połowie roztopione, więc z czystym sumieniem bardziej polecam ten pierwszy sposób z folią. ;)
Przepis jest autorstwa przepis Mary Cadogan, a znalazłam go tutaj.
Różowe kulfi ze śliwkowo-kardamonowym sosem
6 sztuk
3 strączki zielonego kardamonu
700g śliwek, wypestkowanych i pokrojonych w plasterki
100g cukru
400ml słodzonego mleka skondensowanego
150ml pełnotłustego mleka
2 łyżki posiekanych pistacji
Rozkruszyć strączki kardamonu i wyjąć z nich ziarenka. W moździerzu utrzeć te ziarenka na proszek. Do rondelka włożyć roztarty kardamon, śliwki i cukier, rozgotować na małym ogniu, jeśli potrzeba dodając ok. 5 łyżek wody. Zmiksować w blenderze na gładką masę. Zostawić do ostudzenia.
Wymieszać zwykłe mleko z mlekiem skondensowanym dodając 300ml śliwkowego purée. Wlać do przygotowanych (można dla wygody wyłożyć je folią spożywczą) foremek do kulfi i mrozić przez minimum 4 godz.
Podawać na każdy talerzyk nalewając trochę sosu śliwkowego i na środku umieszczając kulfi, posypane posiekanymi pistacjami.
6 sztuk
3 strączki zielonego kardamonu
700g śliwek, wypestkowanych i pokrojonych w plasterki
100g cukru
400ml słodzonego mleka skondensowanego
150ml pełnotłustego mleka
2 łyżki posiekanych pistacji
Rozkruszyć strączki kardamonu i wyjąć z nich ziarenka. W moździerzu utrzeć te ziarenka na proszek. Do rondelka włożyć roztarty kardamon, śliwki i cukier, rozgotować na małym ogniu, jeśli potrzeba dodając ok. 5 łyżek wody. Zmiksować w blenderze na gładką masę. Zostawić do ostudzenia.
Wymieszać zwykłe mleko z mlekiem skondensowanym dodając 300ml śliwkowego purée. Wlać do przygotowanych (można dla wygody wyłożyć je folią spożywczą) foremek do kulfi i mrozić przez minimum 4 godz.
Podawać na każdy talerzyk nalewając trochę sosu śliwkowego i na środku umieszczając kulfi, posypane posiekanymi pistacjami.
Wyglada swietnie! Warte wyprobowania,-
OdpowiedzUsuńJeszcze masz ładną pogodę? zazdroszczę .. u nas już dzisiaj była szaruga jesienna .. :( No ale takie lody, to mi od razu poprawiły by humor:) oczywiście jak będę robiła, to też wyłożę foremki folią, bo mnie też desery raczej nie lubią - oczywiście mam na myśli wychodzenie z foremek;))) Lody wyglądają na prawdę cudownie!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
A myślałam, że sezon na lody już za nami;-). Twój przepis jest bardzo intrygujący i w zasadzie każdy może go przygotować w domu. Takie Indie w M-3 to świetny pomysł
OdpowiedzUsuńPrezentują się wspaniale. Oglądałam kiedyś program o kuchni indyjskiej, w którym pokazywali jak zrobić kulfi(chyba robili je z jogurt). Bardzo mnie zaintrygował ten deser, ale po pewnym czasie zapomniałam o nim. Dzięki za przypomnienie i strasznie zazdroszczę pogody.
OdpowiedzUsuńWygląda pięknie.
OdpowiedzUsuńSzkoda że u nas jest już zimno. ; D
Pogody też zazdroszczę, bo u nas szaro i buro i na lepiej się nie zapowiada :/ Ale takie lody na rozjaśnienie mroków bym zjadła :) Z kardamonem koniecznie! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńChociaż właśnie założyłam na siebie drugi sweter i nadal trzęsę się z zimna, to i tak chętnie na takie lody bym się skusiła. Wyglądają niesamowicie!
OdpowiedzUsuńA ja nie dalej niz tydzien temu jadlam kulfi w Indiach. Wczesniej nie przyszlo mi do glowy, zeby zrobic samodzielnie, ale teraz na pewno podejme sie produkcji w domu. I zadna zima mi nie straszna!
OdpowiedzUsuńJejku jak cudownie wygląda. Nigdy czegoś podobnego nie widziałam. Boskie po prostu:))
OdpowiedzUsuńUściski:*
Po raz enty (i zapewnie nie ostatni) napiszę :piękne
OdpowiedzUsuńPowiem krótko - genialne.
OdpowiedzUsuńTakiego deseru mi trzeba było.
pozdrwiam
Wspaniały przepis i wspaniale sie czyta Twoje opowieści. A takie lody baaardzo by mi pasowały, choć nie przepadam za słodyczami.
OdpowiedzUsuńbardzo lubie tradycyjne kulfi, wiec takie slodko rozowe tez mi beda smakowaly :)
OdpowiedzUsuńAga, piekne zdjecia i relacje z podrozy.
Lubie Was czytac i ogladac!
Jak zwykle Agnieszko czyta sie Twoje relacje z zapartym tchem i zaluje,ze dobieglo znowu konca....
OdpowiedzUsuńTaki deser wyglada cudnie i brzmi smacznie :)
Pozdrawiam :)
cudowny delikatny róż.
OdpowiedzUsuńJestem fanem lodow kulfi - a te wydaja sie grzechu warte...
OdpowiedzUsuńWygląda fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńKocham różne smaki w Portugalii byliśmy przyjaciele mieszkają w O'Porto i jedliśmy tam w kilku wysmienitych restauracjach, jestem tu pierwszy raz ale bede wracała, pięknie bardzo sie ciesze na kolejne wizyty
OdpowiedzUsuńAguś, Twoje sto razy ładniejsze niż u Mary...:)
OdpowiedzUsuńPogody zazdroszczę, bo u nas po Wszystkich Świętych zrobiło się jesiennie.
Bardzo serdecznie pozdrawiam, Agnieszko!
Agnieszka, nie jestem w stanie wyrazic swego zachwytu - obledne!
OdpowiedzUsuńChodzi za mna od pewnego czasu pomysl z IL na lody kardamonowe, ale nie moge znalezc niczego co chocby w polowie doprowadzilo mnie do tamtego smaku... Usciski sle :-)