Ostatnio straszliwie mi się nie chce piec. Oprócz wrodzonego lenistwa, wpływają chyba na to panujące na zewnątrz temperatury (Maciek właśnie dzwonił z interioru, gdzie dobija do 35ºC, w Porto szczęśliwie mamy tylko 27ºC). A że jednak chciałoby się czegoś słodkiego do kawki, to wpadłam na pomysł zrobienia kokosowych kuleczek z Goa. Przepis podawałam już bardzo dawno temu na forum CinCin. To jakby rodzaj trufli, tyle że o hinduskim rodowodzie.
Kulki po raz pierwszy jedliśmy na deser w jednej z goańskich restauracji w Porto, która już niestety nie istnieje. Przepis wydobyłam od jej przemiłego właściciela. W Portugalii jest sporo hinduskich restauracji, bo ze względów historycznych mieszka tu trochę Hindusów. Mają one zwykle dość stałą klientelę - są to sami Hindusi, Portugalczycy, którzy jakiś czas przebywali w Indiach i rozsmakowali się w tamtejszej kuchni, no i tacy dziwacy jak my. Niestety taka ograniczona ilość klientów nie zawsze pozwala na przetrwanie etnicznych przybytków kulinarnych.
Szczególne związki ma Portugalia z Goa, jedną ze swoich byłych kolonialnych enklaw. O tamtejszej kuchni już kiedyś pisałam, a nawet prezentowałam pewien sztandarowy przepis z tamtych okolic. Jak na tropiki przystało, nie ma w właściwie w goańskiej kuchni ciast ani deserów pieczonych, co jest dość logiczne, bo upał do nich nie zachęca. Sporo jest za to słodkich smakołyków innego rodzaju (w tym też o dziwo smażonych, co już jest dla mnie mniej zrozumiałe ;)).
Dzisiejsze moje kuleczki robi się rach-ciach i jedyne co potrzeba, oprócz wymieszania składników, to sklarować masło. Chyba, że mamy hinduskie ghee, wtedy to już w ogóle jest deser nie wymagający nakładu pracy. Co do klarowania - roztapiamy masło na maleńkim ogniu (to bardzo ważne!), czekamy aż opadnie na dno i się lekko zrumieni to, co nie jest czystym tłuszczem i zlewamy wierzchnią złocistą warstwę. Trzeba tylko pamiętać, że dla uzyskania 125 g sklarowanego masła trzeba wziąć wagowo nieco więcej tego zwykłego.
Początkowo robiłam te kuleczki tylko z dodatkiem masła orzechowego, z czasem jednak wypróbowałam własną wariację z tahini i teraz właściwie sama nie wiem, która mi bardziej smakuje. Wam pozostawiam dowolność wyboru.
Nie zapisałam sobie niestety oryginalnej nazwy tego deseru. Od zawsze nazywaliśmy je kulkami z Goa, a że restauracja nie istnieje to nie mam, gdzie spytać. ;) Wiem tylko, że gdy zamiast kulek rozkłada się masę płasko i kroi w kawałki to wtedy ten smakołyk nazywa się burfi. Kulki są pyszne z kawą lub z hinduską herbatą masala chai.
Kokosowe kuleczki z Goa
ok. 30 kuleczek
35 g (ok. 1/2 szkl) wiórków kokosowych
125g masła ghee (lub zwykłego sklarowanego masła)
2 łyżki pasty sezamowej tahini lub masła orzechowego
50 g (1/3 szkl) cukru pudru
150 g (1 i 1/2 szkl) mleka w proszku
wiórki kokosowe i posiekane pistacje do dekoracji
Roztopić masło na patelni, odlać połowę do miski miksera. Do reszty masła na patelni wsypać wiórki kokosowe i smażyć je, aż się zezłocą. Utrzeć mikserem pozostałe masło z cukrem pudrem i tahini (lub masłem orzechowym). Ucierając dodawać przesmażone wiórki kokosowe, a następnie dosypywać mleka w proszku do masy, aż będzie gęsta. Wstawić masę szczelnie przykrytą do lodówki do całkowitego stężenia.
Formować z masy kulki (najwygodniej nabierać masę małą łyżką do lodów lub łyżeczką do wycinania kulek z melona i potem toczyć kulki w dłoniach). Gdy kulka klei się zbytnio do rąk, dodać więcej mleka w proszku, jeżeli kruszy się wlać trochę stopionego masła i jeszcze raz zagnieść masę.
Po uformowaniu można obtoczyć w wiórkach kokosowych lub posiekanych pistacjach, ale nie jest to konieczne. Kuleczki są równie dobre bez tych dodatków. Wstawić na godzinę do lodówki do schłodzenia. Przechowywać w lodówce. Nie obtoczone kulki można zamrażać .