Skończyły się truskawki i czereśnie, moreli też już prawie nie widać. Nastał czas fig i śliwek. W Portugalii tych ostatnich jest nawet spory wybór. Można spotkać okrągłe i dość duże w kolorze kanarkowo żółtym lub ciemnofioletowym, są też zielonkawe raihna Cláudia (najsłynniejsze z regionu Alentejo, z okolic miasta Elvas, które się też często kandyzuje) i małe podobne do naszych mirabelek. Oczywiście, jakby na złość, najtrudniej jest zdobyć węgierki, nazywające się tutaj abrunhos i mające bardzo krótki sezon. Co roku więc poluję na nie uporczywie. Tym razem miałam je trochę wcześniej niż zwykle, bo mojemu koledze z pracy złamał się pień śliwy, jeszcze zanim owoce osiągnęły pełną dojrzałość. Tym sposobem stanęłam przed problemem zagospodarowania wielkiej miski niezbyt dojrzałych śliwek. Jeść na surowo trochę się obawialiśmy, przewidując możliwość niekoniecznie pożądanych sensacji ;), doszłam więc do wniosku, że bezpieczniej będzie upiec z nich jakieś ciasto, a resztę przerobić na chutney.
Padło znowu na przepis z brytyjskiego czasopisma Good Food (tym razem autorstwa pani Mary Cadogan). Oni mają naprawdę znakomite receptury na owocowe wypieki. To ciasto jest niezwykłe w smaku, a to dzięki fenomenalnemu połączeniu śliwek, czekolady i orzechów laskowych. Kolejny zestaw smaków, moim zdaniem, trafiony w dziesiątkę. Dzięki obecności kawałków śliwek w samym cieście jest ono przyjemnie wilgotne, czuje się nuty orzechowe, no i jeszcze, gdyby komuś było mało dobrego, te malutkie kawałeczki czekolady.
Ja zmieniłam nieco przepis - nie sypałam już całych orzechów na wierzch ciasta i nie smarowałam go dżemem. Śliwki na górę pokroiłam w mniejsze kawałki, bo tak bardziej lubimy. Należy uważać na czas pieczenia - moje ciasto piekło się dużo dłużej niż polecane w oryginale 40-50 min, bo aż ponad godzinę. Proponuję być czujnym i sprawdzać patyczkiem wbitym w środek czy jest już gotowe. Ciasto ma jedną wadę - nie prezentuje się zbyt pięknie, ale myślę, że smak ten brak urody z nawiązką wynagradza. ;) Zapraszam na sierpniowego śliwkowca.
Ja zmieniłam nieco przepis - nie sypałam już całych orzechów na wierzch ciasta i nie smarowałam go dżemem. Śliwki na górę pokroiłam w mniejsze kawałki, bo tak bardziej lubimy. Należy uważać na czas pieczenia - moje ciasto piekło się dużo dłużej niż polecane w oryginale 40-50 min, bo aż ponad godzinę. Proponuję być czujnym i sprawdzać patyczkiem wbitym w środek czy jest już gotowe. Ciasto ma jedną wadę - nie prezentuje się zbyt pięknie, ale myślę, że smak ten brak urody z nawiązką wynagradza. ;) Zapraszam na sierpniowego śliwkowca.
Śliwkowiec z orzechami laskowymi i czekoladą
tortownica o średnicy 22-24cm
500 g śliwek węgierek
175 g masła
175g jasnobrązowego cukru
3 jajka
175g mąki
175 g drobno zmielonych orzechów laskowych
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
50 g gorzkiej czekolady, dość drobno posiekanej (o zawartości 70% kakao)
2 łyżki jasnobrązowego cukru do posypania wierzchu
Nagrzać piekarnik do 180ºC. Dno tortownicy wyłożyć papierem, a boki wysmarować masłem. Cztery śliwki pokroić na ćwiartki i odłożyć na później, resztę pokroić na niewielkie kawałki.
Masło zmiksować z cukrem, pojedynczo dodawać jajka nadal ubijając. Makę wymieszać z proszkiem do pieczenia i orzechami i porcjami dodawać do masy. Na koniec łyżką wmieszać kawałki śliwek i czekoladę.
Wyłożyć masę do tortownicy. Na wierzchu rozłożyć ćwiartki śliwek przekrojoną stroną do góry, lekko wciskając w ciasto i posypać je 2 łyżkami cukru. Piec przez ok. 1godz - 1 godz i 10 min, koniecznie sprawdzając patyczkiem wbitym w środek czy ciasto jest już gotowe.