Są przepisy, w których wystarczy zerknąć na składniki, żeby wiedzieć, że ich smak będzie niebiański. Ja wypatrzyłam niedawno taką recepturę na stronie "Gourmet Traveller". Deser nosi nazwę "White-chocolate espresso parfait sandwiches" i jest autorstwa Emmy Knowles. I rzeczywiście są to dwie warstwy cieniutkiego kakaowo-orzechowego dacquoise przełożone cudownym mrożonym kremem, nazywanym pięknie z francuska - parfait. Smak tego kremu jest fenomenalny - na bazie kremówki i hmm ... kilku tabliczek białej czekolady, wzbogacony shot'em mocnego espresso i aromatyzowany skórką cytrynową. Te dwa ostatnie składniki są chyba kluczowe dla przepisu, dzięki nim śmietankowy, delikatny smak kremu przełamany jest kawową i cytrusową nutą.
W oryginale jest jeszcze kawowy karmel, ale jak na mój gust to już za dużo dobrego. Deser sam w sobie i tak jest mocno słodki, a przekładanie bezowych warstw takim syropem musi się skończyć - moim skromnym zdaniem - ich nasiąknięciem i , jak przypuszczam, lekkim rozciapaniem. Z praktycznych uwag - po przełożeniu warstw daquoise kremem natychmiast wstawiamy deser do zamrażalnika, żeby spód nie zwilgotniał zanadto. Moje bezowe blaty piekły się dłużej niż w oryginale, ok. 1 godz zamiast 40 min. Deser można jeść tuż po wyjęciu z zamrażarki - lodowy krem jest twardy, ale idealnie gładki, nie wyczuwa się żadnych lodowych kryształków (a ich naprawdę nie cierpię!!). Mi jednak najbardziej smakował, gdy lekko odtajał, był idealny zaraz po tym jak skończyłam mu robić sesję zdjęciową. ;)
Uwaga! Deser niezbędnie wymaga towarzystwa aromatycznego, mocnego i gorącego espresso, które potęguje boskie doznania smakowe.
Kakaowe dacquoise z kawowym parfait z białej czekolady
Parfait:
600ml śmietanki kremówki 35% 25ml mocnego świeżo zaparzonego espresso cienko obrana skórka z 1 cytryny 330g białej czekolady, grubo posiekanej
Kakaowo-laskowe dacquoise:
4 białka szczypta soli 110g (ok. ½ szkl) drobnego cukru 110g (2/3 szkl) cukru pudru 20g ciemnego kakao 50g orzechów laskowych, drobno zmielonych
Parfait:
Do rondelka wlać śmietankę, kawę i dodać skórkę cytrynową. Na średnim ogniu doprowadzić do wrzenia, po czym natychmiast przecedzić. Gorącym płynem zalać posiekaną czekoladę, mieszać, aż krem będzie gładki. Odstawić do wystudzenia, co jakiś czas mieszając, żeby śmietanka nie oddzieliła się od czekolady. Gdy będzie w temperaturze pokojowej wstawić do lodówki na minimum 3 godz. ( w Gourmet Traveller polecają na całą noc, ja wyjęłam, gdy krem był lodowato zimny po kilku godzinach i też wszystko było OK przy ubijaniu). Gdy będziemy mieli już gotowe i wystudzone blaty bezowe, ubijamy masę na sztywno (nie przesadzamy z czasem ubijania).
Dacquoise:
Nagrzewamy piekarnik do 100ºC. Na papierze do pieczenia rysujemy 2 prostokąty, mniej więcej 30x19cm, papier lekko natłuszczamy. Cukier puder przesiewamy razem z kakao i mieszamy ze zmielonymi orzechami. Białka przez chwilę ubijamy z solą, jak się dobrze spienią zaczynamy dodawać stopniowo (po 1-2 łyżki) cukier ciągle ubijając na wysokich obrotach. Gdy będą sztywne i błyszczące wyłączamy mikser, wsypujemy partiami mieszankę cukru pudru z kakao i orzechami i ostrożnie mieszamy plastikową szpatułką, aż składniki się połączą. Wykładamy masę bezową na wyrysowane prostokąty (robimy to łyżką lub rękawem cukierniczym) i pieczemy aż blaty będą chrupiące, ok. 40min do 1 godz. Studzimy i ostrożnie odklejamy od papieru do pieczenia. Blaty przekładamy ubitym na sztywno kremem i deser, szczelnie owinięty, wkładamy natychmiast do zamrażarki na min. 12 godz.
Kroimy na kwadraty i podajemy w towarzystwie mocnego espresso.
Agnieszko, co za cudowny deser wypatrzylas! brzmi jak cos w sam raz dla mnie! I tez uwazam, ze karmel jest tu zbytecznym dodatkiem do takiej ilosci bialej czekolady :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Idealne! Uwielbiam kawę, a z białą czekoladą to już całkowicie odjazd!
OdpowiedzUsuńPiękny deser i prześliczne zdjęcia;-)
Pozdrawiam
mmm....wyglada bosko! w przyszly weekend koniecznie musze wyprobowac:) dzisiaj mam w remertuarze swiezy chlebek i ciasto z owocami.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji Agnieszko, Twoje zdjecia sa po prostuy wspaniale! jak ty to robisz? :)
Wspaniały deser! Patrząc na zdjecia oblizuję się bardzo ! ;)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, mistrzowski deser, boskie fotki.
Pozdrawiam :)
Wygląda niebiańsko!!!:) Koniecznie do wypróbowania:)
OdpowiedzUsuńNo ja niestety najbardziej lubię ciasta i desery, które są słodkie, a ten na taki mi wygląda... czyli coś dla mnie! Piękne fotografie...:)
OdpowiedzUsuńJa ten deser znalazłam na blogu Milk and Cookies i też mnie zaintrygował. Zapisałam sobie nawet, żeby go zrobić, aleś mnie ubiegła :)
OdpowiedzUsuńSuper blog!
Pozdrawiam!
Pani Agnieszko, po raz pierwszy wypowiadam sie na jakimkolwiek forum, gdyz obojetna nie moge pozostac widzac i smakujac Pani tworczosc kulinarna. Z niecierpliwoscia zagladam na Pani strone, zastanawiajac sie coz nowego znowu znajde. Z niecierpliwoscia wygladam nowych przepisow :)
OdpowiedzUsuńCudne... po prostu cudne... Do zrobienia w tym tygodniu jeszcze.
OdpowiedzUsuńA czym Agnieszko owijałaś?
OdpowiedzUsuńPrzepiękne! Ja też uwielbiam połączenie białej czekolady z kawą... ale tak sobie myślę, bo nie wiem, czy do końca rozumiem... tą kawę wlewa się do tego białego musu? i dalej ma taki jaśniutki kolor? pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne i przepyszne. Aż ślinka cieknie.
OdpowiedzUsuńBrzmi i wygląda wspaniale. Ja mam jednak zawsze za mało miejsca w zamrażarce, żeby wstawiać do niej duże obiekty ;-) Ale może pora na jesienne porządki.
OdpowiedzUsuńWidzę, że skusiłam do zajrzenia tu paru wielbicieli słodkości.;)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za przemiłe komentarze, po takich pozytywnych słowach od razu chce się człowiekowi więcej pichcić i fotografować. Szczególnie serdecznie witam komentujących po raz pierwszy, zapraszam do mnie jak najczęściej.
Jo, miałam na końcu języka odpowiedź , że owijałam sreberkiem ;), ale to nieprawda. Zawinęłam deser w papier do pieczenia i w foliową torebkę i tak go włożyłam do zamrażarki. Aaa, jeszcze położyłam ten cały pakunek na desce do krojenia i razem z nią mroziłam.
Kawę jak najbardziej wlewa się do kremu, ale że jest jej niewiele, to specjalnie nie zmienia jego koloru, robi się nieco bardziej kremowy jedynie.
Lisko, ja też zawsze muszę upychać w zamrażarce na siłę.I zawsze sobie solennie postanawiam, że nie będę jej już tak strasznie zapełniać... do następnych zakupów lub hurtowego pieczenia oczywiście. ;)
Witaj,
OdpowiedzUsuńO jejku, jejku ale cudowny deser!
Trudno kalorie kaloriami ale jutro będę próbować, nie można się oprzeć takim rarytasom!!! Jak mówi moja przyjaciółka Monika "...taka kulinarna wstrzemięźliwość byłaby grzechem ..." ;)
Pozdrawiam serdecznie
Olga Smile
zblizaja sie urodziny mojego syna, zastanawialam sie co upiec na ten dzien. juz wiem :)))
OdpowiedzUsuńdzieki Agnieszko za podpowiedz, mam nadzieje, ze moj deser bedzie choc w czesci tak piekny jak Twoj. a jutro zaczynam robic porzadki w zamrazarce ;)
zdjecia jak zwykle bez zarzutu
uklony
Wczoraj zrobiłam podstawę parfait... mmmmm... Książę Małżonek, któremu dałam do oblizania łyżkę, przydreptał za mną aż do kuchni. To będzie coś wielkiego.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Pani Agnieszko !
OdpowiedzUsuńWspaniały blog.
Pozdrowienia.
Olgo, podoba mi się motto Twojej przyjaciółki! ;)
OdpowiedzUsuńLeloop, będę zaszczycona jeśli ten skromny deser pojawi się na takiej uroczystości.
Pinos, umieram z niepokoju, czy reszta udała sie tak jak parfait. pozdrowienia dla Księcia Małżonka. ;)
Jeszcze raz serdecznie dziękuję wszystkim za komentarze.
Ajaj! Dokładnie ten sam przepis wypatrzyłam już jakiś czas temu i miałam szaloną ochotę go przyrządzić; tak strasznie mi się podobał. :) Nawet wydrukowałam sobie przepis, a potem jakoś...zapomniałam o nim. Agnieszko, dzięki Twoim boskim fotkom i smacznemu opisowi - została odświeżona moja mocno szwankująca już pamięć. ;-))
OdpowiedzUsuńAgnieszko, piekłaś blaty bezowe na termoobiegu i czy na grzałkach?
Zrobiłam ... Mrrrrrrrrru. Przepyszne. Pozwoliłam sobie rozpropagować na gazetowym fotoforum Galeria Potraw, oddając cesarzowi co cesarskie ...
OdpowiedzUsuńZrobilam...niestety mam obawy, ze chyba efekt mnie nie zadowoli:( nie z powodu przepisu(bo jest naprawde swietny i deser na 100% w Twoim i innych wykonaniu jest pyszny), ale moj chyba sie nie uda...masa ze smietanki(36%-tylko 500ml) byla dosc zadka, nie chciala sie ubic na sztywno...wylozylam ja na platy, ale rozlala sie troche na boki, mysle, ze deser bedzie niski i boje sie, ze masa moze nie stezec:( to myslisz Agnieszko? czy jesli masa nie jest calkiem sztywna, to juz nie bedzie dobre? jutro ide do znajomych i deser robilam specjalnie na ta okazje...w razie czego zostaje tradycyjna szarlotka, ale chcialam sprobowac czegos nowego...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!:)
Małgosiu ja piekłam zwyczajnie góra dół, ale myślę że tak jak podpowiadasz termoobieg może być tu lepszym rozwiązaniem, tylko już bym chyba nie zmniejszała temperatury, a ewentualnie nieco krócej piekła. Widzę, że wielu osobom ten przepis wcześniej wpadł w oko.;)
OdpowiedzUsuńPinos, bardzo mi miło, już tam zajrzałam i cieszę się, że Wam smakowało.
Olu szybciochem ciasto do lodówki to może masa stężeje bez zbytniego nasiąknięcia dacquoise. Tak to jest z tymi śmietanami, nigdy człowiek nie wie czy się dobrze ubiją. Mam nadzieję Olu, że deser da się jakoś uratować, szalenie mi miło, że go zrobiłaś. Podawaj deser lekko zmrożony to nic się nie powinno rozpływać, a w zamrażarce nie ma siły musi stężeć. Trzymam kciuki. :)
Agnieszko wlasnie sprawdzilam, masa juz troche stężała. pomyslalam sobie, ze moze poprzyciskam lopatka mase do brzegow dacquoise? no bo skoro juz jest w miare zwarta, to moze uda mi sie nadac temu stosowny ksztalt? :) mysle, ze bedzie dobrze! w koncu taki dobry przepis...nie moglam go chyba az tak sknocic?:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
zrobilam dzisiaj, degustacja jutro. o rezultaty sie specjalnie nie martwie bo rzeczywiscie masa przepyszna, balam sie, ze z ta iloscia bialej czekolady bedzie wsciekle slodka ale nie :) przezylam chwile grozy podczas ubijania masy smietanowej bo bardzo dlugo byla dosc rzadka zupa, mimo, ze stala ok. 10 godzin w lodowce. pomyslalam sobie znowu porywasz sie z motyka na slonce ale trudno nie poddawaj sie, zawsze mozna dodac troche zelatyny :} gdy przygotowalam zelatyne okazalo sie, ze caly czas krecaca sie maszyna ubila smietane. gdybym robila recznie nie dotrwalabym do tego momentu :] ale odrobine zelatyny dodalam moze zupelnie niepotrzebnie.
OdpowiedzUsuńnie bylabym soba gdybym jednakze czegos nie sknocila, otoz udalo mi sie przypalic blaty :{ mam prowizoryczny piekarnik, ktorego tajemnic jeszcze wszystkich nie poznalam, a spalenizne udalo sie oskrobac.
napisze jeszcze po degustacji, uklony
Leloop, cieszę się, że chociaż z przygodami, ale się udało. :) Ja też zawsze na wszelki wypadek na złośliwie nieubijającą się śmietanę mam pod ręką jakiś śmietanfix lub żelatynę. Chciaż ostatnio już od dłuższego czasu korzystam z 35% jednego z tutejszych producentów, która jak dotąd - odpukać :) - mnie nie zawiodła.
OdpowiedzUsuńnawet z lekko przpalonym smakiem blatow bylo przepyszne. na dodatek aura sprawila nam niespodzianke i podarowala prawdziwie letni dzien :))) w tym roku rarytas w Bretanii. musialam dwa razy robic podejscie z podaniem do stolu bo urodzinowi goscie sie nie spieszyli a deser sie topil :} czesc gosci degustowala z kawa a reszta z cidrem. Francuzi bowiem, jak pewnie wiesz, desery popijaja winem. jeszcze raz dzieki za podpowiedz :)))
OdpowiedzUsuńSkoro nawet aura dopisała przy degustacji to jest coś! :) U nas też w tym roku jakieś przedziwne lato. Co do popijania wszystkiego winem, to ja mam też chyba francuskie gusta ;. A że oni się nie spieszą przy jedzeniu to zauważyłam, tak jak Portugalczycy zresztą.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOlga.
Rewelacyjny deser!! Smietanka 30% ubila sie elegancko, moze dzieki sposobowi mojego M - miske szklana i trzepaczki do ubijania schladzam wczesniej w zamrazalniku.
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze tu trafilam. Dziekuje:)
Dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że deser udał się i smakował.
Prowadzisz Agnieszko prze ciekawego bloga, w którym są śliczne i apetyczne fotografie. Bardzo bardzo mi się podoba! Trzymaj tak dalej! A deser? Nie była bym sobą, gdybym go nie zrobiła:)
OdpowiedzUsuńAlinko, miło mi, że mnie odwiedzasz i dziękuję za życzliwy komentarz. Trzymam kciuki za daquoise. :)
OdpowiedzUsuńJest niesamowity!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKathy, miło mi bardzo, że przypadł Wam do gustu i pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny deser :) ciekawe jest to połączenie cytryny i kawy. Ma też miłą konsystencję bo mimo, że się go trzyma w zamrażarce to nie zamarza tak jak lody. Aczkolwiek następnym razem chyba zrobię bez orzechów laskowych, gdyż ich posmak trochę mi przeszkadzał (chociaż bardzo lubię orzechy laskowe). Zastanawiałam się nad jakimiś herbatnikami(np. digestive) lub biszkoptem bezowym zamiast laskowego dacquoise. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńKasiu, cieszę się bardzo, że smakował. Kremy typu parfait już jakoś tak mają, że szczęśliwie nie zamarzają na kamień (przypuszczam, że dzięki wysokiej zawartości tłuszczu). Herbatniki zamiast dacquoise to też ciekawy pomysł. Przyszło mi też do głowy, że można by było zrobić z bezą - zwykłą lub np.o smaku czekoladowym.
OdpowiedzUsuńja spozniona z komentarzem bo chwilowo podrozowalam, ale zagladam do Ciebie Agnieszko baaardzo czesto :-) bardzo ciekawie prowadzisz swoj blog, jest duzo wszystkiego, ale tak w sam raz i ksiazki, przepisy, opisy z podrozy i tez Twoje wlasne refleksje ;-) to ostanie to taki super deser, bardzo mi sie podoba ;-) ale ale, musialam zrobic TEN deser ! wyszlo tak wlasnie jak trzeba, zadnych problemow nic sie nie 'lalo', a u nas juz goraco (pisze z antypodow) pychota - co tylko zmienilam, to wlasnie jak z ta kawa ?? nie mialam pod reka espresso, wiec po prostu zaparzylam mocna kawe metoda tradycyjna. czy musi byc espresso ?? pisze te wszystkie komplementy, bo wiem ze to dodaje skrzydel, inspiruje, wiec pisz Agnieszko masz wielki talent i te zdjecia taakie profesjonalne :)))serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlá, gostava de saber o que é creme fondant.
OdpowiedzUsuńAdorei o aspecto desta receita e se me pudesse dar 1 ajudinha ...agradecia. Obrigado
Anonimowy, bardzo serdeczne i ogromnie spóźnione podziękowania za ten pełen komplementów komentarz. Oczywiście kawa może być zwyczajnie parzona, najlepiej by było w niedużej ilości wody, żeby nie rozcieńczyć zbytnio kremu. Strasznie się cieszę, że dacquoise się tak świetnie udało.
OdpowiedzUsuńOlá Adalia, obrigada por ter visitado o meu blog. O "creme fondant" deve ser uma tradução criativa demais do google, eu não utilizei nada com este nome na receita. ;) Mando-lhe um link em ingles com receita original desta sobremesa. Se precisar de mais alguma ajuda não hesite em perguntar.
http://gourmettraveller.com.au/content.aspx?id=2452
Agnieszko bardzo dziękuję za cudowny przepis, który wykorzystałam w mojej restauracji. Fakt, że w japońskiej ale niestety japończycy nie mają specjalnie dobry deserów, a ten wydał mi się idealny i miałam racje klienci przepadają za nim. Jeszcze raz bardzo dziękuję i serdecznie zapraszam jak będziesz kiedyś w Poznaniu zapraszam do GOKO. Ania
OdpowiedzUsuńps. a twoja babka drożdżowa to już osobny rozdział polecam wszystkim.
Aniu, naprawdę czuję się zaszczycona. O rany i jeszcze klienci za nim przepadają! Super, nawet nie wiesz jak mi miło. Jeśli tylko będę kiedyś w Poznaniu nie omieszkam zajrzeć do Twojej restauracji. Dziękuję za zaproszenie i serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepis jest super, dotarłam do niego za pomoca blogowe łancuszka, zaczynając od http://sweet-art-sweet.blogspot.com/2009/10/zamrozony-torcik-dacquoise-z-kawowo.html ;) ale u siebie nie ubiłam kremu (!!!) ;) mimo tego deser znalazl sie u mnie na blogu: http://cakes-and-the-city.blogspot.com/2011/01/so-french-so-good.html :) pozdrawiam i podziwiam Kuchnie nad Atlantykiem :)
OdpowiedzUsuńMagdo, cieszę się, że wypróbowałaś ten deser i że miałaś pozytywne doznania smakowe. Dziękuję za miłe słowa o blogu i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdeser jest przeniebiański :) probowałam w mojej ulubionej restauracji sushi :) yummi
OdpowiedzUsuńCzy to może było poznańskie GOKO? Właścicielka była tak miła, że napisała mi jakiś czas temu, że wykorzystują ten przepis. Cieszę się, że nadal utrzymał się w menu i bardzo mi miło, że smakował. :)
UsuńSuper deser, zwłaszcza na upały! Natrafiłam poszukując tortu dacquoise. Wygląda jak zmrożona mleczna kanapka, a beza jak brownie! Zapisuję do wypróbowania, a jak już dojdzie do degustacji, to w moim przypadku jednak bez espresoo ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trzymam kciuki, żeby deser się udał i smakował w letniej aurze. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńWitam :) Już kiedyś zrobiłam ten wspaniały deser i wyszedł przepyszny! Dzisiaj zrobiłam go po raz kolejny jednak beza pomimo pieczenia ponad 60 min jest od spodu ciągnąca i wilgotna :( Czy mogę jej użyć czy spróbować upiec raz jeszcze? Co zrobiłam nie tak?
OdpowiedzUsuńProszę spróbować jeszcze dosuszyć w piekarniku w niskiej temperaturze 80-100ºC, nawet przez dodatkowe 30-45 min.
Usuńhej :) pokombinowałam i chyba wyjdzie klapa :( zrobiłam ten krem i nie dałam go do zamrażalnika tylko do lodówki..dziwnie się lał, więc jeszcze raz przeczytałam przepis... i jeszcze oprócz tego kremu dałam także mus czekoladowy :( teraz włozyłam to wszytsko do zamarażalnika.. czy myślisz, że jutro jak to wyjme będzie dobre?
OdpowiedzUsuńKrem w postaci płynnej trzeba wstawić do lodówki, a gdy się ochłodzi ubić go. Powinien mieć konsystencję nieco gęstszą niż bita śmietana. Dopiero po przełożeniu ciasta wstawia się wszystko do zamrażarki.
UsuńCo się stanie do dodaniu do kremu musu czekoladowego nie potrafię odpowiedzieć, bo nigdy czegoś takiego nie robiłam.
Mam nadzieję, że mimo wszystko parfait się uda. Powinno być przechowywane cały czas w zamrażarce, bo w końcu parfait to rodzaj lodowego deseru.