Festiwalu babek wielkanocnych ciąg dalszy. Dwa lata temu - jak ten czas leci - proponowałam tu na blogu przepis na bardzo klasyczną parzoną babę drożdżową. Ośmieliłam się ją nawet nazwać królową Wielkanocy. Ale przecież, jak już wspominałam w ostatnim wpisie, nie tylko drożdżowe baby jemy w te Święta, choć są one z pewnością najbardziej tradycyjne. W poprzednim odcinku była babka gotowana, dzisiaj będzie jeszcze jedne babkowe wcielenie.
Otóż robię również bardzo często, nie tylko zresztą w okresie wielkanocnym, babkę gotowaną.
I znowu będzie anegdota o Łukaszu. ;) Jest kilka takich ciast, które moje nastoletnie dziecko mogłoby jeść dosłownie codziennie. Obok serników i mufinek na szczycie listy przebojów plasuje się właśnie bohaterka dzisiejszego wpisu - babka gotowana. Z czasem gdy ta babka zaczęła mi coraz perfekcyjniej wychodzić, Łukasz - paradoksalnie - zaczął lubić ją coraz....mniej. Zaraz to pokrótce wytłumaczę.
Otóż moja latorośl jest od lat wielbicielem .... zakalca. Tak jak inne dzieci proszą mamy o ciasto z truskawkami czy z czekoladą, moje od najmłodszych lat błagało "Mamusiu, zrób mi ciasto z zakalcem". I na nic zdawały się tłumaczenia, że osiągnięcie tego hmmm .... rezultatu nie zawsze jest możliwe, a przede wszystkim bardzo rzadko przewidywalne. Jeszcze trudniej mu było zrozumieć, że jest to efekt z gruntu niepożądany (Łukasz zresztą dość długo we wczesnym dzieciństwie był przekonany, że zakalec to składnik ciasta, tak jak np. cynamon czy kokos ;) ).
Moje babki gotowane, bez względu na przepis, przez dosyć długi okres czasu rzeczywiście miały zakalec prawie że gwarantowany. Po wielu próbach i kilku cennych radach udzielonych mi na różnych forach kulinarnych doszłam jednak chyba do doskonałości. Powiem od razu co robiłam źle - po pierwsze wstawiałam foremkę z ciastem do zimnej wody, a po drugie zwykle zbyt krótko je gotowałam. Czas gotowania jest oczywiście zależny od wielkości foremki i ilości ciasta. Ja używam teraz całkiem niewielkiej o pojemności ok. 1-1,2 l.
Zapraszam więc serdecznie na niezwykle minimalistyczną, ale za to bardzo smakowitą babkę gotowaną, która świetnie się czuje w towarzystwie jakiegoś owocowego sosu (ten na zdjęciu był jeżynowy) lub świeżych owoców i sosu waniliowego. Jak ktoś lubi może też babkę polać czekoladą lub polukrować, będzie ona wtedy bardziej wielkanocna wizualnie niż moja.
Babka gotowana
zamykana foremka do gotowania z kominkiem 16cm średnicy i 9cm wysokości
125g masła
1/2 szkl (100g) cukru
3 jajka
1/2 szkl (80g) mąki pszennej
1/2 szkl (95g) mąki ziemniaczanej
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 op. cukru waniliowego
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżeczka skórki otartej z cytryny
2 łyżeczki ciemnego rumu
W mikserze ucieramy miękkie masło, dodajemy cukier i cukier waniliowy, wrzucamy po jednym jajku, na przemian z mąkami wymieszanymi z proszkiem do pieczenia. Dodajemy skórkę i sok z cytryny oraz rum i jeszcze trochę miksujemy.
Wlewamy ciasto do wysmarowanej masłem i dokładnie wysypanej bułką tartą formy do gotowania. Zamykamy ją, wstawiamy do garnka i wlewamy wrzątek (powinien sięgać mniej więcej do połowy wysokości formy). Babkę gotujemy na małym ogniu w szczelnie przykrytym pokrywką garnku ok. 1 godz i 15 min.
Po zdjęciu z ognia ciasto zostawiamy w otwartej formie na ok. 10 min. Ostrożnie wyjmujemy i podajemy z sosem owocowym lub waniliowym plus ze świeżymi owocami. Możemy też babkę polukrować lub ozdobić polewą czekoladową.
Agnieszko, nie dziwię się Łukaszowi, że lubi zakalec. Ten "twór" tak jak napisałaś jest nieprzewidywalny, a zatem nożna powiedzieć, jest niespodzianką. Kto nie lubi niespodzianek?. A małej formy do babki gotowanej zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńkochana Agnieszko! Babka wygląda pięknie .Jest z pewnością smakowita.Łukasz wie co dobre. Wybieram się po foremkę z kominkiem,może jeszcze ją kupię.Pozdrawiam Cię serdecznie. Joanna z Leżna.
OdpowiedzUsuńniby wszyscy chcą uniknąć zakalca w swoich ciastach, a z tego co widzę, bardzo dużo osób lubi ciasta z zakalcem :)
OdpowiedzUsuńTo ja mam problem, bo ... nigdy nie jadłam ciasta z zakalcem :) W moim domu ciasta piekło się ... no dobra, nie piekło się, podobnie jak mało gotowało, sama jakoś zakalca nigdy nie stworzyłam, a w kupnych ciastach z dobrych cukierni jakie kiedyś kupowałam trudno o zakalec :) Więc dziękuję na przepis na zakalec - spróbuję czy mi wyjdzie :DDD
OdpowiedzUsuńA tak bardziej na poważnie, choć i to na górze było całkiem poważne i prawdziwe, to czy taką zwykła formę na babkę, po prostu przykrytą folią alu można gotować?
He he, czytam komentarz Tili: "dziękuję za przepis na zakalec, spróbuję czy mi wyjdzie". Cudowny :)))
OdpowiedzUsuńPodobnie jak zdjęcie, Agnieszko. Jest arcysmaczne. Czyli najsmaczniejsze.
Sliczna ta babka! :)) A to,ze syn lubi ciasto z zakalcem to mnie nie dziwi ;) hi hi ;) Czasami takie z zakalcem boskie jest w smaku :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :))
Ja jestem wielbiecielka babki gotowanej, ktora robi moja Mama. Uwielbiam ta babke za jej wyjatkowy smak i delikatnosc. Zawsze byla w towarzystwie polewy czekoladowej, z owocami jeszcze nie jadlam takiej babki.
OdpowiedzUsuńAnno-apsik, masz całkowitą rację - nie da się nie lubić niespodzianek. ;) Formę do gotowania mam też dużą ale właściwie z niej nie korzystam, bo mi się do garnka nie mieści. Bóg raczy wiedzieć po cóż ją zatem kupiłam. ;)
OdpowiedzUsuńJoanno, życzę powodzenia przy zakupie foremki, do tej babki to im mniejsza tym wygodniej. Wielkanocne buziaki dla Was.
Aga-aa, no właśnie sporo osób lubi zakalec. Ja prawdę mówiąc tez nie pogardzę. ;) Tylko jakoś gościom to wstyd podać, bo się wychodzi na marną gospodynię. Czyli wychodzi na to, że tylko wśród najbliższych w domowym zaciszu można się zakalcem delektować. ;)
Tili, cuuudny komentarz!!! Ja mam w zanadrzu jeszcze 2 ciasta grożące zakalcem , jakbyś była zainteresowana (jedno bananowe, a drugie z dodatkiem twarogu). :D
Teraz na poważnie - myślę, że bez problemu można gotować w formie szczelnie przykrytej folią aluminiową. Tylko uważaj, żeby woda za bardzo nie bulgotała i nie wlała się do środka, bo ta szczelność będzie jednak mniejsza niż takiej typowej formy do gotowania z pokrywką.
Aniu, widzę, że mamy podobne wrażenia co do komentarza Tili, ja się też serdecznie uśmiałam. Dziękuję Ci za przemiłe słowa o zdjęciu.
Majanko, widzę że z Ciebie kolejna wielbicielka zakalca. Trochę nas jest.
Karolko, chętnie bym poznała ten "maminy" przepis. Z tego co widzisz u nas spory popyt na gotowane babki. Z jakiego powodu ja nie stosuję czekoladowej polewy wytłumaczyłam w poprzednim wpisie. :)
W takim razie zapisuje sobie przepis tym bardziej, a na dwa pozostałe zakalcowe też się piszę, bo ja całkiem na serio nigdy zakalca nie jadłam :)))
OdpowiedzUsuńJakbyś mogła mi je przy okazji na @ przesłać, byłabym wdzięczna :)
tilianara(at)gmail.com
Wszystkiego najlepszego na Święta, dużo radości, ale i spokoju ducha, a przede wszystkim ... mokrego jajka i smacznego dyngusa :)
Pozdrawiam :)
Agnieszko!
OdpowiedzUsuńWesolych, pogodnych Świat, spedzonych w gronie najblizszych we wspanialej, wiosennej atmosferze:)
pozdrawiam serdecznie:)
ale śliczna! ja nic nie mam do zakalców :D jak wyjdzie to nie rozpaczam, wręcz przeciwnie ;-)
OdpowiedzUsuńDokładnie hi hi ;)))
OdpowiedzUsuńWesołych, pieknych i wiosennych Swiąt Agusiu!:))
Prawdziwy minimal na zdjęciu.. wiadomo, dobre rzeczy nie potrzebują spektakularnej wydumanej oprawy;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy bardzo mocno i bardzo świątecznie, Agnieszko!
Wesołych świat Agnieszko
OdpowiedzUsuńAle baba! Agnieszko, uwielbiam Twoje pomysły! :)
OdpowiedzUsuńWesołych, spokojnych i smacznych! :)
Wszystkie Twoje baby przesliczne Agnieszko! ;)
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat! Pogodnych, radosnych i wiosennych :)
PS. Niestety znam takich, ktorzy niespodzianek niecierpia... ;)
Zdrowych, radosnych i spokojnych Świąt !
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za piękne życzenia i również Wam i Waszym rodzinom życzę smacznego jajka!! (i nie tylko ;) ). Wielkanocne serdeczności dla wszystkich!!
OdpowiedzUsuńBedac dzieckiem tez bardzo lubilam ciasta z zakalcem :)
OdpowiedzUsuńBaba sliczna! Nigdy takiej gotowanej nie jadlam, wiec bede kiedys musiala naprawic ten blad :)
Wszystkiego najlepszego z okazji Swiat, Agnieszko!
Wesołych Świąt, Agnieszko!!! Wiosennych i radosnych!!!
OdpowiedzUsuńBabki gotowanej jeszcze nie jadłam, wygląda pięknie!!!
Agnieszko duzo zdrowia i radosci! Pieknej pogody i Wesolych Swiat :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko, pięknych świąt Ci życzę! Wszystkiego dobrego :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko,
OdpowiedzUsuńBaba wygląda modelowo, jak z obrazka powiedziałabym;)
Wspaniałości życzę Ci w te Święta, pogody ducha i radości.
Pozdrawiam!
Swieta, swieta a w PT juz po Swietach, to nie fer!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze nie spedzilas calego wolnego czasu przy garach (bo ja tak az mnie biodro boli!) PS. Pasztet wyszedl wysmienity- obdzielilam kilku znajomych bo w domu tylko ja jem, reszte zamroze:) Pozdrawiam!
Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy tu wpadli za życzenia!!
OdpowiedzUsuńAnoushko, witaj w klubie zakalcowców. Faktycznie, że to upodobanie jest silniejsze w dzieciństwie, potem trochę słabnie... ;)
Agatko, a my dalej świętujemy.:) Miło nam się złożyło w tym roku, że oboje mamy wolne, a Łukasz jeszcze tydzień ferii. Widziałam Twoje wyczyny na blogu. Oko bieleje! Tą babkę adwokatową muszę, po prostu muszę zrobić. A pasztet z jakiego przepisu? Mi jakoś o dziwo w miarę spokojnie przeszły przygotowania, no ale miałam 2 pomocników.:)
Agnieszko, nic nie piszesz, że Twój mazurek marcepanowy był w dodatku kulinarnym The Times Polska, miło było zobaczyć ten przepis, gratuluje;-)
OdpowiedzUsuńAgniesiu, pasztet podpatrzylam w TV polskiej i tak za mna chodzil ze nie wytrzymalam, zrobilam uzywajac malakseru- jak zreszta radzilas:)) Przepisu nie podam bo w sklepie kupowalam wszystkiego na oko- watrobka drobiowa (chyba jest rarytasem w PT bo ciezko bylo znalezc), po kawalku boczku i podgardla, 2 jajka, i bulka namoczona w sosie pozostalym z podsmazonych mies, duzo ziol provansalskich, galki, pieprzu, do blaszki, oblozyc zielem angielskim i piec godz w 220º Ot i caly przepis! A jaka pychotka:)))zwlaszcza z chrzanem, mniam. Jeszcze rok lub 2 i ja bede miala malego pomagiera, a raczej pomagieraczke?
OdpowiedzUsuńDo anonimowego komentatora: nie bardzo wiedziałam kiedy to będzie opublikowane. Teraz ten dodatek ukazuje się niezbyt regularnie. Cieszę się, że go wypatrzyłaś/łeś ;) i dziękuję za gratulacje.
OdpowiedzUsuńAgato, dzięki za przepis. Najlepsze są takie na oko. A zdradź mi jak jest podgardle po portugalsku, bo nie mam pojęcia?
Agniesiu, ale mnie rozbawilas!! Przeciez ja nie rozmawiam po portugalsku prawie wcale ale w jezyku na migi jestem coraz lepsza. POdrapalam sie po szyjce by wytlumaczyc panu "masarzyscie" o co mi chodzi i pokazal jakies miecho. Wybralam najtlustsze i juz:)))
OdpowiedzUsuńAgato, teraz ja zrywam boki ze śmiechu.:) Świetnie sobie poradziłaś. Dla mnie sposób dzielenia mięsa tutaj to ciągle zagadka.
OdpowiedzUsuńMoj sklepik lokalny ma na scianie taka plansze z nazwami czesci biednego prosiaczka. Nastepnym razem poprosze zeby mi zrobili taka mala kopie. Pewnie sie zgodza bo maja pewnie dosyc moich migowych wystepow:)))
OdpowiedzUsuń