Miało przez dłuższy czas nie być tu ani słowa o czekoladzie. Nie wiem jaki Wy macie okres karencji na przedawkowanie czekoladowych słodkości - ja jak się okazało całkiem krótki. Hmm, zresztą nie będę udawać, że o tym wcześniej nie wiedziałam. :)
Cóż, zobaczyłam na forum MniamMniam skandynawskie ciasto Hefalumpy o wdzięcznej nazwie chokoladetrøffelkage i zaczęło mnie ono prześladować. Nie mogłam się opędzić od wizji, w których główną rolę grało nadzienie truflowe. A że nie chciało mi się straszliwie piec biszkoptu, nawet spód z biszkopcików nasączonych kawą to było dla takiego pracusia jak ja zbyt wiele zachodu, postanowiłam więc wykorzystać niedawno upieczone blaty bezowe, na które jakoś zupełnie nie miałam pomysłu.
I powiem Wam, że to był strzał w dziesiątkę - lekko gorzkawe truflowe nadzienie, w mojej wersji jeszcze z dodatkiem kawy i likieru cappucino, a do tego słodka beza. Dotąd raczej starałam się przełamywać dość mdły smak bezy dodatkiem kwaśnych owoców, ale przyznam, że zupełnie nie żałuję, że zaryzykowałam z tym czekoladowo-kawowym kremem. Sam krem jest zresztą wspaniały - śmietana ubita z czekoladą zyskuje zupełnie nowa konsystencję i porównanie z wnętrzem czekoladowej trufelki jest tu naprawdę nie od parady. Zapomnijcie na chwilę o kaloriach delektując się tym niebiańskim przysmakiem, a potem zróbcie tak jak ja - zaproście szybko znajomych i podajcie im resztę ciasta do kawy. Niech nie tylko nam pójdzie ono w biodra... ;)
Beza z nadzieniem truflowym
2 blaty bezowe o średnicy ok. 28-30cm
Krem:
3 łyżki śmietanki 18%
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
200g czekolady kulinarnej 70%
400ml śmietany kremówki 35%
2 łyżki likieru kawowego capuccino (ja użylam Godiva)
Kawę rozpuszczamy w podgrzanych 3 łyżkach śmietanki.
Dodajemy drobno połamaną czekoladę i roztapiamy w mikrofalówce (u mnie to zajmuje 2-3 min na 360W).
Studzimy rozpuszczoną czekoladę (musi być zupełnie zimna, można nawet na trochę wstawić do lodówki).
Ubijamy kremówkę dodając po łyżce czekolady, na koniec wmiksowujemy do masy alkohol. Smarujemy jeden spód masą, nakrywamy drugim blatem i wstawiamy do lodówki.
Znakomite z małą czarną bez cukru.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe to bezowo-truflowe polaczenie; moze kiedys sprobuje, ale... potrzeba mi jednak troche czasu po tych ostatnich czekoladowych szalenstwach ;)
OdpowiedzUsuńps. to ja usunelam powyzszy komentarz; wkradly sie w niego dziwne literowki :)
Od dwóch dni buszuję po moich ulubionych blogach kulinarnych i forach w poszukiwaniu kawowych słodkości a tu taka niespodzianka. Chyba się skuszę na ten truflowy torcik :)
OdpowiedzUsuńciasto truflowo-czekoladowe... osobiście zjadłam ostatni, wielki kawałek :D
OdpowiedzUsuńAgusiu, bardzo mi miło że zwróciłaś uwagę na mój przepis :)
Twoja beza musi być pyszna...
pozdrawiam, Hefa
Aklat, wypróbuj go koniecznie na
OdpowiedzUsuńprawdę jest warty grzechu!!
Hefo, moja beza to tam pikuś ;) Twój krem w tej bezie jest niebiański!! Bardzo Ci dziękuję za inspirację. Będę jeszcze musiala wypróbować koniecznie wersję klasyczną.
Zrobienie tej bezy truflowej jest dla mnie absolutną koniecznością. Uwielbiam bezy ponad wszystko więc tego przepisu nie mogłam przegapić:-) Przepięknie wygląda!!
OdpowiedzUsuńAgusiu, beza wygląda tak cudownie, że czuję wewnętrzny skręt zazdrości, że to nie ja się delektuję smakiem. ;-))
OdpowiedzUsuńJak zwykle rewelacja. Wlasnie szykuja mi sie chrzciny, i nie wiem czy Portugale docenia nasze mazurki, wiec moze zrobie cos takiego?
OdpowiedzUsuńNo i teraz mam dylemat... co zrobic w pierwszej kolejnosci: brownies czy TO cudo!
OdpowiedzUsuń:)
Hmmmm... Właśnie zajadam się babeczkami z truflowym nadzieniem. Są pyszne, czekolada idealnie podkreśla kawowy smak. Nie dokładnie o taki kawowy smakołyk mi chodziło, ale przepis zdecydowanie warty wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńMmmmm... doskonala :) Wlasnie skonsumowalam w towarzystwie kawusi! Napewno wkrotce znow pojawi sie u nas na stole!
OdpowiedzUsuńTak, tak w towarzystwie kawusi to jest właśnie to :) Cieszę się, że smakuje.
OdpowiedzUsuńwow, dopiero teraz zobaczyłam to ciasto
OdpowiedzUsuńzdjęcie jest bardzo zachęcające!
zrobię kiedyś na pewno
czy to ciasto powinno postać w lodówce, żeby się "przegryźć"? i czy jest szansa, że bezy trochę zmiękną od kremu? zazwyczaj surowe bezy niezwykle trudno się kroi
pisząc "surowe" bezy - miałam na myśli oczywiście "suche" - takie małe przejęzyczenie...
OdpowiedzUsuńNino, bezy miękną rzeczywiście po czasie i pobycie w lodówce. Można to ciasto jeść już po 2-3 godzinach pobytu w lodówce, oczywiście im dłużej stoi tym bardziej bezy miękną.Ja już je nawet kiedyś mroziłam. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńWypróbowałam. Dla mnie średnie, ale to kwestia upodobań kulinarnych. Chyba jednak wolę bezę z bitą śmietaną i kwaśnymi owocami.
OdpowiedzUsuń