Dzisiaj już będzie ostatni odcinek naszej rejsowej (ale nie wakacyjnej ) epopei. Tym razem parę słów o meksykańskiej wyspie Cozumel. Znanej na wiecie powszechnie, głównie jako raj dla płetwonurków.
Byliśmy kilka lat temu na Jukatanie, więc okolice były znajome. Na samą wyspę jednak nie zawitaliśmy, bo raczej nas ciągnęło w interior, a później już, jak to zwykle bywa, nie starczyło na wszystko czasu.


Czasu mieliśmy niestety niewiele, więc tym razem nie było scuba diving, a jedynie snorkeling i
pływanie katamaranem, co demonstrują moi panowie poniżej.
pływanie katamaranem, co demonstrują moi panowie poniżej.
Mimo, że Cozumel wydaje się być jedną wielką bazą turystyczną, można jednak znaleźć i tutaj piękne, puste i dzikie plaże, trzeba tylko odrobinkę oddalić się od centrum. Woda jest krystalicznie czysta i szmaragdowa oraz, co też nie jest bez znaczenia, ciepluteńka nawet w listopadzie. Nasze plażowanie było co jakiś czas przerywane ulewnym i ciepłym tropikalnym deszczem. Wrażenie przezabawne. :)
Oprócz tego buszowaliśmy trochę po sklepach. Tzn. głównie ja buszowałam, a Maciej z Lukaszem chcąc nie chcąc włóczyli się za mną, umilając sobie czas robieniem głupkowatych zdjęć, jak na prawdziwych turystów przystało. ;)

Jak widać poniżej handel odbywał się się nawet na plaży. Z okołokulinarnych zdobyczy to nabyłam wreszcie wymarzoną praskę do tortilli i suszone liście kukurydzy, niezbędne do robienia tamales. Mąż mi jedynie zawetował, tłumacząc się perfidnie nadbagażem, piękny i wielki kamienny moździerz mocajete, ważący niestety ładnych parę kilogramów. Cóż, zawsze jest powód, żeby ponownie pojechać do Meksyku. ;)
Nie odmówiliśmy sobie również doznań gastronomicznych. Te, jak się domyślacie, są w Meksyku porażające (a czasem nawet paraliżujące, jak ktoś się skusi na zbyt ostre papryczki, czego sama doświadczyłam 3 lata temu). Oprócz wspomnianych już tutaj tamales, gęstej zupy posole i tortilli z milionem dodatków, raczyliśmy się moim ukochanym od czasu poprzedniego wyjazdu meksykańskim deserem - pastel de tres leches (w wolnym tłumaczeniu to ciasto z 3 mlekami). Poniższe zdjęcie to mój własny wypiek, bo od pierwszej degustacji na Riviera Maya już je nie raz robiłam we własnej kuchni.
Te tytułowe 3 rodzaje mleka (zwykłe, skondensowane i skondensowane słodzone) używane są do przesączenia delikatnego ciasta i dzięki nim nabiera ono wspaniałej wilgotności. Mało słodka bita śmietana na wierzchu i garść sezonowych owoców, dopełniają całości. Zamieszczony tu przepis jest dość dowolną interpretacją receptury z książki Marthy Stewart z "Living Annual Recipes 2002"
Pastel de tres leches
foremka 35x22cm
115 g roztopionego i ostudzonego masła
6 dużych jajek
1/4 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki gruboziarnistej soli
1 szkl cukru
1 szkl mąki
1 szkl 3% mleka w temperaturze pokojowej
300ml mleka skondensowanego niesłodzonego (ok. 390g)
300ml mleka skondensowanego słodzonego (ok. 400g)
500ml śmietany kremówki
1 op. cukru waniliowego
owoce do przybrania (truskawki, mango, ananas, karambola lub co nam fantazja podpowie)
Nagrzać piekarnik do 180ºC. Wysmarować masłem i wysypać mąką foremkę do pieczenia. Ubić mikserem białka 6 jaj z połową cukru, sodą i solą aż będą bardzo sztywne. Żółtka ubić z resztą cukru i ostrożnie wmieszać do nich białka. Wmieszać do jajek szpatułką roztopione masło. Przesiać na masę 1/2 szkl mąki i ostrożnie wymieszać, przesiać resztę mąki i ponownie lekko wymieszać do połączenia się składników. Wlać ciasto do przygotowanej formy i piec ok. 20-25min aż będzie złote i patyczek wbity w środek ciasta będzie suchy. Wyjąć z piekarnika i wystudzić na siatce do temperatury pokojowej. Gęsto nakłuć powierzchnię ciasta wykałaczką.
Wymieszać ze sobą 3 rodzaje mleka i odstawić. Powoli zalać całą powierzchnię ciasta mlekiem. Powinno wchłonąć cały płyn w ciągu 5 -10 min. Włożyć do lodówki na minimum 5 godz. lub całą noc. Tuż przed podaniem ubić na sztywno śmietankę kremówkę z cukrem waniliowym. Rozsmarować ją grubą warstwą na cieście. Podawać ze świeżymi owocami.
Zaciekawilo mnie to ciasto, dlatego w ten weekend postanowilam je zrobic. Mi tak sobie smakuje, ale moj maz zwiariowal na jego punkcie... za pierwszym podejsciem zjadl 1/3 ciasta....
OdpowiedzUsuńKasia (Trzkasienka)
Przepyszne !
OdpowiedzUsuńMargot, cieszę się bardzo, że Wam smakuje.
OdpowiedzUsuńKasiu, pozdrowienia dla męża ;)
Agnieszka, dzieki MArgot dotarlam do Twoich starszych wpisow - ach, Twoje zdjecia sa oszalamiajace, a ciasto "trzy mleka" kusi niemilosiernie :-)
OdpowiedzUsuńBasiu, miło mi bardzo, gdy ktoś odnajduje takie starocie. :) Muszę też podziękować Margot, że taka z niej dobra przewodniczka. A ciasto smaczne jest bardzo .... mmmiam. Chyba z tęsknoty za Meksykiem, do którego sama w tym roku odmówiłam wyjazdu, muszę je sobie znowu upiec.;)
OdpowiedzUsuńZrobiłam już 2 razy. Fantastyczne, obłędnie pyszne ciasto, w którym zakochała się moja rodzina :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis!
Mirablko, ciesze sie bardzo, ze to ciasto tak Ci przypadlo do gustu. Pozdrawim serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńMelduję, że pomysł na to cudne ciacho, zamieściłam na naszym blogu:
http://gebawniebie.blogspot.com/2011/02/tres-leches-i-jezyny.html
Pozdrawiam;-)
mam pytanie, czy nasączać ciepłe ciasto mlekiem, czy wystudzone.
OdpowiedzUsuńW przepisie są troche sprzeczne informacje, nie zrozumiałam . Bedę wdzięczna za wyjaśnienie.
Anonimowy, rzeczywiście przepis jest niejasno sformułowany (już to zmieniam). Ciasto należy najpierw wystudzić do temperatury pokojowej, a dopiero później przesączyć. Mam nadzieję, że się uda i będzie smakowało. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNajserdeczniej dziękuje , właśnie mam cisto w piecyku, i twoja odpowiedż uratowała mnie, bo chciałam nasączac ciepłe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje za szybka odpowiedż .
Dodam jeszcze że poznałam to ciasto podczas pobytu w Chicago, w restauracji meksykańskiej ,Po powrocie do domu wypróbowałam już dwa przepisy z internetu- niestety nie bardzo udane. Twoje jest trzecią wersją . Mam wielką nadzieje że tym razem sie uda.
Mam zamiar zrobić to ciasto na swoje urodziny w grudniu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystkim posmakuje.
Mnie osobiście nie trzeba zachęcać do zrobienia go, bo wiem, że będzie pyszne.
Pozdrawiam
Lili
Lili, trzymam kciuki, żeby się pięknie udało i składam, trochę przed czasem, serdeczne urodzinowe życzenia.
OdpowiedzUsuńwitam!
OdpowiedzUsuńz zainteresowaniem czytam Pani bloga. bardzo ciekawe przepisy.
Jeśli chodzi o pastel de 3 leches to moja teściowa, która właśnie jest z Meksyku robi go trochę inaczej- z dodatkiem brandy lub rumu. Po upieczeniu ciasta trzeba je namoczyć w mieszance dwóch typów mleka skondensowanego, śmietanie i alkoholu, po szklance każdego. Ciasto z brandy jest wyśmienite. Proszę spróbować!
pozdrawiam! :)
asia
Pani Asiu, z brandy lub rumem brzmi to znakomicie. Na pewno wypróbuję, bo u nas w domu wszyscy uwielbiają to ciasto. No i oczywiście nie mogłabym się oprzeć radom rodowitej Meksykanki. Bardzo dziękuję za komentarz i podpowiedź i zapraszam do mojego netowego kącika jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko,
OdpowiedzUsuńzrobiłam to ciacho, co prawda, nie na urodziny, ale na Sylwestra.
Wszystkim bardzo smakowało :)
Dla ciut za słodkie. Myślę, że alkohol bardzo dobrze komponowałby się ze słodyczą mleka.
Ps. Dziękuję za życzenia urodzinowe :)
A ja życzę wszystkiego najlepszego w Nowym 2012 roku :)
Pozdrawiam
Lili
Lili, cieszę się, że się udało. Też noszę się z myślą, żeby może zastąpić np. rumem czy brandy część słodzonego mleka. Dziękuję za życzenia i również życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńto ciasto jest niesamowite, robilam je dwokrotnie dla moich latynoamerykanskich przyjaciol - byli zachwyceni i mowili, ze smakuje ''jak w domu'' :)
OdpowiedzUsuńjedno mleko (np. kondensowane, nieslodzone - praktycznie niedostepne w finlandii..:() mozna zastapic np. smietanka kokosowa - smakuje jeszcze obledniej. ciasto udekorowalam tez owocem granatu - wyglada przepieknie, a smaki mieszaja sie znakomicie. jeszcze raz wielkie dzieki! pozdrawiam! karolina
Karolino, to cudowna wiadomość, że ta moja wersja smakuje Latynosom. Chyba większego komplementu nie mogłam usłyszeć. Ciekawe jest to, że czasami produkty, które się nam wydają oczywiste w niektórych krajach są nie do zdobycia. U Ciebie jest tak z mlekiem skondensowanym, w US podobno z serkiem homogenizowanym, w PT z agrestem, wiśniami i poziomkami.:) Cieszę się ogromnie, że ciasto smakowało, a granat do ozdoby wydaje się strzałem w dziesiątkę.
UsuńPrzepis rewelacyjny, choć odrobinkę zmodyfikowałam sposób wykonania. Za radą umieszczoną w komentarzach dodałam kieliszek rumu i to jest strzał w 10 :)
OdpowiedzUsuńPrzepis po moich niewielkich zmianach umieściłam u siebie na blogu http://wszelkiemojepasje.blogspot.com/2013/04/ciasto-trzy-mleka-meksykanskie-pastel.html
Dziękuję i pozdrawiam