
W daniach robionych "na jednej nodze", a jednocześnie mających w sobie coś oryginalnego celują zwłaszcza australijskie kulinarne sławy medialne. Mam na myśli takie postacie jak Bill Granger, Annabel Langbein czy Michele Cranston. Ta ostatnia zastąpiła najsłynniejszą postać z Antypodów - Donnę Hay, w kulinarnym dziale Marie Claire. Nie wiem czy znacie książkowe wydawnictwa kulinarne tego czasopisma. Ja za nimi przepadam, bo całe są pełne prostych i znakomitych dań. Jedna z tych książek - "Fresh" autorstwa wlaśnie Michele Cranston podzielona jest bardzo wygodnie dla lubiących korzystać z sezonowych produktów - na pory roku. Nasz dzisiejszy obiad był właśnie wariacją na temat jednego z letnich przepisów tam zamieszczonych.
Ogromną zaletą tej książki są zdjęcia. Robione przez chyba najbardziej znaną australijską kulinarną panią fotograf - Petrinę Tinslay. Moim zdaniem jest ona jedną z osób, które napisały (może raczej namalowały, jeśli przyjąć, że robienie zdjęć to rysowanie światłem) nowy rozdział w fotografii kulinarnej. Porównajcie obecne książki kulinarne z tymi wydawanymi w latach 80-tych i na początku 90-tych. Te starsze mają zwykle bardzo wymyślną aranżację, w kadrze sporo się dzieje i często na jednym zdjęciu mamy kilka potraw. Nowsze książki mają fotografie, które nazwałabym minimalistycznymi. Jedna potrawa, zwykle jasne tło, mało przedmiotów w kadrze i płytka głębia ostrości. Pozwalają nam się skupić li i jedynie na pięknie prezentowanego dania.
Tak więc piękne zdjęcia i prostota przepisu skusiły mnie do wypróbowania tego makaronowego specjału. Dużym atutem dania jest delikatny słodko-kwaśny smak, który zawdzięczamy szczypcie brązowego cukru i kapce octu balsamicznego.
1 czerwona cebula pokrojona w piórka
2 czerwone papryki pokrojone w grube paski
2 łyżki octu balsamicznego
2 łyżki jasnego brązowego cukru
250g makaronu risoni
2 duże pomidory obrane ze skórki i pokrojone w dużą kostkę
1 łyżeczka pesto lub zmiksowanych liści bazylii
100-150g liści świeżego szpinaku
4 łyżki oliwy extra virgin
Nagrzewamy piekarnik do 180ºC. Do dużego płaskiego żaroodpornego naczynia wrzucamy cebulę i paprykę. Posypujemy je cukrem i polewamy octem balsamicznym. Pieczemy odkryte przez 20 min i dopiekamy pod przykryciem przez kolejne 20 min.
W międzyczasie gotujemy risoni al dente w osolonej wodzie. Dobrze odsączamy i mieszamy z oliwą i pesto. Dodajemy do makaronu pomidory, szpinak i mieszankę cebuli z papryką (razem z wytworzonym sosem).
Agusiu, potrawa na TWOIM zdjęciu wygląda tak, że mimo wczesnej pory, naszła mnie ochota, by pobiec do sklepu po risoni...
OdpowiedzUsuńZ postaci, o których piszesz, znam Billa Grangera i Donnę Hay - w książkach tej drugiej rzeczywiście zdjęcia mnie ujęły. Są piękne, takie czyste i oczywiste. A jakies nowe nabytki książkowe, Agusiu? :-)))
Oczywiscie, ze sa nowe nabytki :)
OdpowiedzUsuńZ Pl przywiozlam polecana przez Ciebie swietna "Kuchnie Arabska".
W miedzyczasie nabylam wreszcie "Moroccan Cuisine" Pauli Wolfert, ktora jest oczywiscie, jak wszystko tej autorki, znakomita.
Zachwycam sie tez ostatnio ksiazka "Moro -The cookbook", wydana przez malzenstwo londynskich restauratorow. To glownie kuchnia srodziemnomorska, ale z inklinacja, jak tytul wskazuje, do arabskich wplywow w kuchni hiszpanskiej.
A pozostajac w kregu australijskim to polecam "5 of the best -Delicious" zbior znakomitych obiadowych pomyslow z deserami wlacznie, pelen doskonalych zdjec.
No proszę, długo nie musiałam Cię namawiać! Widziałam tę książkę Moro, ale nim zdążyłam się jej przyjrzeć, ktoś ją kupił. A czy Momo znasz? Spodobałaby Ci się...
OdpowiedzUsuńJa choruję na książkę Tomasa Kellera "The french laundry". Ma znakomite recenzje.
i ja kupiłam Kuchnie arabska oczywiscie skuszona przez Liskę
OdpowiedzUsuńLiska potrafi kusic, wiem cos o tym ;).
OdpowiedzUsuń"Momo" mam od dluzszego czasu w amazonowym koszyku. I tez mi przepadla bardzo okazyjna cena na nia, bo sie za dlugo zastanawialam.
Dumam wlasnie nad tym, co miala na mysli autorka "Kuchni arabskiej"(albo polski tlumacz..) zalecajac uzycie w roznych daniach papryczek jalapenos?? Glowe bym sobie dala uciac, ze niewielu Arabow je na oczy widzialo...
Może to jakiś zamiennik (czegoś, tylko nie mam pojęcia, czego) łatwo dostepny w Stanach, gdzie ona mieszka?
OdpowiedzUsuńDziewczyny, zróbcie koniecznie sałatke ziemniczaną i krewetki z kolendrą wg tej książki. Wiem, wiem, powtarzam się, ale to naprawdę niebo w gębie, zwłaszcza, jak występuje w duecie.
Mysle, ze z pewnoscia te jalapenos to zamiennik, tylko wlasnie czego...? Moze takich zielonych podluznych ok 10cm ostrych papryczek u nas nazywanych malagetas... Chyba mi sie gdzies w Maroko takowe rzucily w oczy.
OdpowiedzUsuńNa pewno wyprobuje to co polecasz Lisko.
Agusiu, czy risoni to to samo co orzo? Wyglada identycznie na zdjeciu, jak zwykle kuszacym :)
OdpowiedzUsuńCzy Kuchnia Arabska to to samo co The Arab Table? Jezeli tak to moge zabawic sie w detektywa i znalezc co zastapione zostalo jalapeno :)
I jezeli to ta sama to potwierdzam, ze krewetki sa pyszne :)
Ale salatki nie robilam i teraz po rekomendacji Liski pewnie bede musiala :) :)
Aniu, risoni to dokladnie to samo co orzo - makaron w ksztalcie ryzowych ziarenek.
OdpowiedzUsuńA Kuchnia Arabska to polskie tlumaczenie Arab Table, ciekawe czy tam tez sa jalapenos ...