Muszę się Wam do czegoś przyznać - uwielbiam jedzenie dla niemowlaków. Kaszki manne, kleiki ryżowe, mleko w proszku, bananową milupę. W ogóle wszystko kaszkowato-papkowate. Nikt oprócz mnie u nas w domu nie podziela tej pasji.
Z kaszkowych klimatów wzięło się też moje zamilowanie do tapioki i sago. W Polsce przez długie lata niestety niemożliwe do zaspokojenia. Choć wiedzę o tych dwóch produktach mam od mojej mamy, która jadała je w czasach głębokiego komunizmu (musiały być to lata 50-te lub 60-te, nie wiem skąd wtedy takie cuda w Polsce były) i ciagle do obu wzdychała. Widać więc, że takie gusta są dziedziczne. Ale nie bójcie się -nie będę Wam tu serwować jedzenia dla osesków. Zrobiłam tapiokę całkiem elegancką, choć jak najbardziej na mleku - ze specjalną dedykacją dla Trzkasieńki z forum CinCin.
Szalenie podobają mi się w tapioce te przezroczyste perełki kaszki. Cóż, termin kaszka nie jest chyba tu za bardzo na miejscu. Tapioka to przecież skrobia ekstrahowana z korzenia manioku (inaczej nazywanego cassavą), rośliny pochodzącej z Ameryki Południowej. Sama w sobie nie ma w zasadzie żadnego smaku, dopiero słodkie, albo słone dodatki czynią z niej deser lub danie. Sago jest bardzo podobne do tapioki, to zresztą też skrobia tyle, że jego kuleczki są większe i bardziej symetryczne. Pochodzenie ma jednak inne - robi się do z rdzenia tzw. palmy sagowej, rosnącej od wieków w południowo-wschodniej Azji. W przepisach można tapiokę i sago traktować niemal zamiennie, są jak już wspomniałam organoleptycznie bardzo do siebie podobne, choć nie identyczne.
Dziś wykorzystałam, po zwyczajowej modyfikacji, przepis amerykańskiej królowej "fast and easy cooking" (proszę na Boga nie mylić tego terminu z fast food :) ) - Rachael Ray. Tu można znaleść oryginalną recepturę. Jak na gwiazdę kuchni przystało przepis jest znakomity - pracy przy nim nie ma prawie wcale (tylko rozsądne planowanie z wyprzedzeniem), za to w efekcie mamy niecodzienny letni deser w orientalnym stylu. Ja użyłam dużych tajskich perełek tapioki, ale można zastapić je zwykłą drobną odmianą lub oczywiście, jak już wspomniałam, sago.
Jeszcze tylko kilka uwag zagorzałej zwolenniczki skrobiowych perełek na temat ich gotowania. Po pierwsze primo ;) koniecznie moczymy je przed gotowaniem (w wodzie, chudym mleku lub mieszance obu). Po drugie primo ;) gotujemy w dużej ilości płynu, na maleńkim ogniu i długo, aż nasze perełki staną się przezroczyste.
Z kaszkowych klimatów wzięło się też moje zamilowanie do tapioki i sago. W Polsce przez długie lata niestety niemożliwe do zaspokojenia. Choć wiedzę o tych dwóch produktach mam od mojej mamy, która jadała je w czasach głębokiego komunizmu (musiały być to lata 50-te lub 60-te, nie wiem skąd wtedy takie cuda w Polsce były) i ciagle do obu wzdychała. Widać więc, że takie gusta są dziedziczne. Ale nie bójcie się -nie będę Wam tu serwować jedzenia dla osesków. Zrobiłam tapiokę całkiem elegancką, choć jak najbardziej na mleku - ze specjalną dedykacją dla Trzkasieńki z forum CinCin.
Szalenie podobają mi się w tapioce te przezroczyste perełki kaszki. Cóż, termin kaszka nie jest chyba tu za bardzo na miejscu. Tapioka to przecież skrobia ekstrahowana z korzenia manioku (inaczej nazywanego cassavą), rośliny pochodzącej z Ameryki Południowej. Sama w sobie nie ma w zasadzie żadnego smaku, dopiero słodkie, albo słone dodatki czynią z niej deser lub danie. Sago jest bardzo podobne do tapioki, to zresztą też skrobia tyle, że jego kuleczki są większe i bardziej symetryczne. Pochodzenie ma jednak inne - robi się do z rdzenia tzw. palmy sagowej, rosnącej od wieków w południowo-wschodniej Azji. W przepisach można tapiokę i sago traktować niemal zamiennie, są jak już wspomniałam organoleptycznie bardzo do siebie podobne, choć nie identyczne.
Dziś wykorzystałam, po zwyczajowej modyfikacji, przepis amerykańskiej królowej "fast and easy cooking" (proszę na Boga nie mylić tego terminu z fast food :) ) - Rachael Ray. Tu można znaleść oryginalną recepturę. Jak na gwiazdę kuchni przystało przepis jest znakomity - pracy przy nim nie ma prawie wcale (tylko rozsądne planowanie z wyprzedzeniem), za to w efekcie mamy niecodzienny letni deser w orientalnym stylu. Ja użyłam dużych tajskich perełek tapioki, ale można zastapić je zwykłą drobną odmianą lub oczywiście, jak już wspomniałam, sago.
Jeszcze tylko kilka uwag zagorzałej zwolenniczki skrobiowych perełek na temat ich gotowania. Po pierwsze primo ;) koniecznie moczymy je przed gotowaniem (w wodzie, chudym mleku lub mieszance obu). Po drugie primo ;) gotujemy w dużej ilości płynu, na maleńkim ogniu i długo, aż nasze perełki staną się przezroczyste.
Kokosowa tapioka z polewą o smaku mango
8 porcji
1/2 szkl tapioki lub sago
2 szkl chudego mleka
400ml mleka kokosowego
2 szkl pełnego mleka
1 szkl mleka skondensowanego niesłodzonego
1/2 szkl cukru
1 biała cześć łodyżki trawy cytrynowej zmiażdżona*
1 laska cynamonu
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 plasterek świeżego imbiru
1 mango obrane, pokrojone i zmiksowane
sok z 1 limonki
Zalać tapiokę chudym mlekiem i zostawić do namoczenia na noc w lodówce.
Na następny dzień w dużym garnku połączyć namoczoną tapiokę (nie wylewać mleka jeśli takowe w naczyniu pozostało), mleko kokosowe i pełne mleko. Dodać cukier i wszystkie przyprawy, oprócz wanilii. Doprowadzić do wrzenia i następnie często mieszając gotować na małym ogniu ok. 40 min, aż ziarenka tapioki będą zupełnie przezroczyste. Wyjąć przyprawy. Dodać ekstrakt z wanilii. Przełożyć do pucharków. Gdy ostygnie, wstawić do lodówki na minimum 3 godz.
Przed podaniem przygotować sos mieszając mango natychmiast po zmiksowaniu z sokiem z limonki. Polać sosem tapiokę w pucharkach.
*Uwaga dla mieszkających w Portugalii - po długich studiach semantyczno-botanicznych, a zwłaszcza organoleptycznych, doszłam do wniosku, że dostępne tutaj ziółko o nazwie "erva principe" jest chyba właśnie trawą cytrynową, albo gatunkiem do niej bardzo zbliżonym; nie wiem tylko dlaczego Portugalczycy sprzedają górną zamiast dolną część łodyg?? W dzisiejszym przepisie jednak, gdzie trawa ma tylko lekko aromatyzować mleko, nie ma to aż tak wielkiego znaczenia - można spokojnie wrzucać "erva principe" albo suszoną trawę cytrynową. Ja tą ostatnią zamówiłam niedawno na ebay'u z Wysp Kanaryjskich i zaczęłam właśnie hodować w doniczce na balkonie. Zobaczymy co z tego wyniknie...
8 porcji
1/2 szkl tapioki lub sago
2 szkl chudego mleka
400ml mleka kokosowego
2 szkl pełnego mleka
1 szkl mleka skondensowanego niesłodzonego
1/2 szkl cukru
1 biała cześć łodyżki trawy cytrynowej zmiażdżona*
1 laska cynamonu
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1 plasterek świeżego imbiru
1 mango obrane, pokrojone i zmiksowane
sok z 1 limonki
Zalać tapiokę chudym mlekiem i zostawić do namoczenia na noc w lodówce.
Na następny dzień w dużym garnku połączyć namoczoną tapiokę (nie wylewać mleka jeśli takowe w naczyniu pozostało), mleko kokosowe i pełne mleko. Dodać cukier i wszystkie przyprawy, oprócz wanilii. Doprowadzić do wrzenia i następnie często mieszając gotować na małym ogniu ok. 40 min, aż ziarenka tapioki będą zupełnie przezroczyste. Wyjąć przyprawy. Dodać ekstrakt z wanilii. Przełożyć do pucharków. Gdy ostygnie, wstawić do lodówki na minimum 3 godz.
Przed podaniem przygotować sos mieszając mango natychmiast po zmiksowaniu z sokiem z limonki. Polać sosem tapiokę w pucharkach.
*Uwaga dla mieszkających w Portugalii - po długich studiach semantyczno-botanicznych, a zwłaszcza organoleptycznych, doszłam do wniosku, że dostępne tutaj ziółko o nazwie "erva principe" jest chyba właśnie trawą cytrynową, albo gatunkiem do niej bardzo zbliżonym; nie wiem tylko dlaczego Portugalczycy sprzedają górną zamiast dolną część łodyg?? W dzisiejszym przepisie jednak, gdzie trawa ma tylko lekko aromatyzować mleko, nie ma to aż tak wielkiego znaczenia - można spokojnie wrzucać "erva principe" albo suszoną trawę cytrynową. Ja tą ostatnią zamówiłam niedawno na ebay'u z Wysp Kanaryjskich i zaczęłam właśnie hodować w doniczce na balkonie. Zobaczymy co z tego wyniknie...
Aga- nie wiem doprawdy jak Ci za te wszystkie wiadomosci dziekowac!!! Przepis na pewno wkrotce wyprobuje- jakze ta Twoja tapioka rozni sie na zdjeciu od mojej ;-) dobrze, ze sie spytalam, bo juz chcialam machnac reka i stwierdzic, ze to nie dla mnie... dzieki stokrotnie raz jeszcze!!!!
OdpowiedzUsuńKasiu, ależ nie ma za co dziękować, gdzieś musialam wyladować moją milość do tapioki ;)
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze próby też byly tragiczne i zastanawialam się jak mojej wlasnej mamie toto moglo smakować.
Myślę, że u Ciebie problemem byla jedynie mala ilość plynu. Ale nie poddawaj się, następnym razem będzie na pewno sukces. :)
jak ja lubie takie jedzenie
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy ten deser. I choc nie jestem smakoszem kaszki jakiejkolwiek (zle wspomnienia z dziecinstwa) to jednak kuszaca jest twoja wersja. Bravo za prezentacje !!
OdpowiedzUsuńDziewczyny, naprawdę polecam.:) Dzięki takim dodatkom jak imbir i trawa cytrynowa jest bardzo orientalny i znakomicie pasuje jako deser po jakims azjatyckim stir-fry na przyklad.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy przepis, na pewno wyprobuje niebawem... probowalam raz gotowac tapioke ale mi nie wyszlo.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Londynu, Gocha / Margot
Margot, to Cie przywialo troche blizej mnie :). Na dlugo?
OdpowiedzUsuńAgnieszko !
OdpowiedzUsuńPrzyszlam za Toba po sladach z CinCina i po pierwsze chcialam pogratulowac FANTASTYCZNEJ stony. Zauroczyla mnie juz przy pierwszej wizacie i juz wiedzialam, ze bede tu wracac....
Pierwsza rzecza jaka zrobilam byly perelki :))) pysznosc nad pysznosciami, robilam juz trzy razy i za kazdym razem przy jedzeniu dalo sie slyszec pomruki zadowolonych konsumentow. Nikt oczywiscie nie odgadl co je, ale wszystkim bardzo smakowalo, bo po wyprobowaniu na sobie, kolejne perelki poszly w brzuszki przyjaciol wzbudzajac ich zachwyt. Dziekuje Ci Agnieszko za mozliwosc korzystania z Twoich przepisow, wiedzy, oraz za mozliwosc zwiedzania swiata. Widziany twoimi oczami jest jeszcze bardziej ciekawy.
Orgomnie dziękuję za tak miłe słowa, chciałabym tylko bardzo wiedzieć kto jest ich autorem. ;)
OdpowiedzUsuńDroga Agnieszko,
OdpowiedzUsuńchetnie bym Ci sie przedstawila, ale nie przepadam za pisaniem osobistych danych na ogolnie dostepnym forum, bo mam za saba zle i przykre doswiadczenia w tym temacie, a nieprawdziwych danych nie ma sensu podawac, prawda?
Wiem, ze to dziwnie brzmi ale wybacz mi to jesli mozesz.
Nawet gdybym sie przedstawila, to i tak nic by nie zmienilo, bo mnie nie znasz. Na Cin Cinie jestem wprawdzie zameldowana, jednak nigdy nie napisalam ani jednego posta. Powodow jest wiele, nie bede sie tu rozpisywac. Jestem wiec tylko obserwatorka i poszukiwaczka ciekawych przepisow, jedna z kilku tysiecy na Cin Cinie. Zreszta uwazam tez ta strone, za jedna z najciekawszych stron kulinarnych jakie znam.
Jednak twoja strona autentycznie mnie zachwycila i bywam tu tak czesto, jak tylko mi na to czas pozwala. Jest to miejsce inne od wszystkich i oby sie nigdy nie zmienilo. Ty sama tez wydajesz mi sie bardzo sympatyczna osoba i znajduje wiele podobienstw miedzy nami, ale to juz inna bajka.
Zycze ci Agnieszko dalszych sukcesow, nie tylko kulinarnych :-))) i przy okazji pozdrawiam serdecznie.
W takim razie jeszcze raz dziękuję za tak miłą opinię i zapraszam Cię do mojego netowego kącika jak najczęściej. Bardzo się robi ciepło na sercu, gdy ktoś napisze taki komentarz. Serdeczne pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńMam krótkie pytanie niezwykłej wagi: Gdzie w Polsce można kupić sago? Poszukuję bezskutecznie już pół roku:( Bardzo proszę o pomoc!
OdpowiedzUsuńKarolino, ja niestety nie mieszkam w Polsce, więc nie bardzo umiem Ci pomóc. Wiem, że dziewczyny z forum CinCin takie dziwactwa zdobywają zwykle w Bomi. Może jeszcze jakiś sklep z żywnością azjatycką, tajską...
OdpowiedzUsuńDzisiaj wypróbowałam Twój drugi przepis i muszę nieskromnie stwierdzić, że za 1 razem wyszło na medal. Pierwszy raz robiłam coś z tapioki i nie spodziewałam się takiego smacznego efektu, mężowi także smakowało. Podobało mi się połączenie słodkiej mieszanki z lekko kwaskowym mango. Dzięki za takie przepisy, będę dalej eksperymentować.
OdpowiedzUsuńCoś namieszałam z logowaniem, ten komentarz o 15:29 to była Sonieczka :)
OdpowiedzUsuńSonieczko, cieszę sie bardzo, że przypadła Wam do gustu ta kompozycja smaków. Ja też jestem wielbicielką delikatnej mleczno-kremowej tapioki w towarzystwie kwaskowato-owocowych nut. Cieszą mnie ogromnie komentarze do tego postu, bo wiem, że tapioka nie jest jakimś szczególnie popularnym produktem, a uważam, że warto jej spróbować.
OdpowiedzUsuńTwoja tapioka wyglada przebosko:)zabieram się do niej chyba od miesiaca:)i sie zabrac nie moge, ale jutro juz nastąpi ten wielki dzień:D
OdpowiedzUsuńTwój blog jest bardzo inspirujacy i widac w nim ogromna pasje. Znalazłam go jakis czas temu i czasami sobie zagladam,czytam a moje slinianki pracują tak, ze nie nadązam przełykać:))
Wracajac do tapioki zobaczymy co mi wyjdzie:)dam znac:)
pozdr Cie goraco
Cudownie, że trafiłam na Twój przepis :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że będą smakowały.
OdpowiedzUsuńPyszne, wczoraj zrobiłam!
OdpowiedzUsuńBeato, cieszę się że deser przypadł Ci do gustu. Ja uwielbiam tapiokę i mogłabym ją jeść bez przerwy. ;)
Usuń