
Na szczęście znalazłam inspirację w najczęściej chyba w tym blogu cytowanej książce "Armenian Table" i na fali fascynacją kuchniami Bliskiego Wschodu zrobiłam sobie dip bakłażanowy. Teraz właśnie pisząc, podjadam go zagryzając arabskim chlebkiem. Jak zwykle przepis różni się nieco od oryginału, ale zmiany tym razem są niewielkie -lekko dostosowałam ilość ziół i przypraw do własnego podniebienia.Przepis nie jest, na co by wskazywał tytuł książki oryginalnie armeński. Autorka wspomina, że dostała go od przyjaciółki mieszkającej w Grecji. Moim zdaniem wpisuje się ta receptura w szeroko pojętą tradycję kuchni śródziemnomorskiej. Można nawet powiedzieć, że jest ten dip bliskim kuzynem słynnego lewantyńskiego "baba ganoush".
Śródziemnomorski dip bakłażanowy
1 duży bakłażan lub 2 mniejsze (w sumie ok. 700g)
1/2 cebuli drobno posiekanej i zeszklonej na 1 łyżeczce oliwy
2 duże ząbki czosnku przepuszczone przez praskę
1 pomidor, bez skórki, pozbawiony nasion i pokrojony w kostkę
2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
1 łyżka drobno posiekanych listków świeżej mięty
1 łyżeczka posiekanych listków świeżego oregano (lub 1/2 łyżeczki suszonego)
1/2 łyżeczki musztardy Dijon
1 i 1/2 łyżki octu z czerwonego wina
1 łyżka świeżo wyciśniętego soku z cytryny
4 łyżki oliwy extra virgin
sól i pieprz do smaku
W nagrzanym do 220ºC piekarniku opiekamy ze wszystkich stron bakłażany (wcześniej nakłuwamy każdy jeden raz widelcem), aż będą miały zmarszczoną skórkę i zapadną się nieco (trwa to zwykle ok. 50 min).Wyjmujemy, pozwalamy im lekko ostygnąć, obieramy ze skóry i siekamy miękki miąższ. Do bakłażanów dodajemy pozostałe składniki i dobrze mieszamy. Pozostawiamy na 1/2 godz., żeby smaki się przegryzły. Można przechowywać w lodówce do 3 dni. Podajemy z chlebem pita lub lavash. Sprawdzi się tu zresztą prawie każde płaskie pieczywo ze Wschodu, a i bagietka nie będzie wielką herezją.
Ciekawy dip- właściwie wszystkie składniki mam. Oprócz bakłażana :P Ale- niestety- obecnośc pomidora w jakimkolwiek przepisie skazuje mnie na samotne jedzenie. Moja połówka nie cierpi pomidorów... a z kolei je uwielbiam, od miesiące jem to samo sniadanie- kromka chleba plus jeden pomidor z jogurtem i przypawami :)
OdpowiedzUsuńAle to juz właściwie nie na temat...
Tez lubie takie jedzonko Aniu, zwlaszcza z letnimi pomidorami prosto z krzaka...mniam.
OdpowiedzUsuńWracajac do dipu to on wlasnie do samotnego jedzenia jest ;) Moi panowie na taki lunch tez by pewnie krecili nosem (chociaz nie z powodu obecnosci pomidora).