Mój mąż ma jeden absolutnie ukochany tort. Co zdumiewające jest to deser autorstwa jego teściowej. Dałby się pokroić za kawałek tortu o wdzięcznej nazwie "ambasador". Przepis jest w mojej rodzinie od lat co najmniej 20-tu. Mama dostała go od jakiejś znajomej w trudnych latach 80-tych i wówczas był robiony jedynie od wielkiego dzwonu - zwykle na urodziny lub na święta. Łatwo to zrozumieć patrząc na jego składniki - pełen jest niemal niemożliwych wówczas do zdobycia - bakalii i czekolad. Może stąd nazwa - taki luksusowy tort mógł się kojarzyć z kuchnią zagranicznej ambasady. ;) Tort nie wymaga pieczenia. Za wyjątkiem cieniutkiego spodu zrobionego z biszkoptów, prawie cały składa się z kremu. Przepis na tę masę budyniową jest naprawdę niezawodny i jak dotąd nigdy mi nie sprawił kłopotliwych niespodzianek. Z powodzeniem można go stosować do przekładania innych ciast. Zużywamy do niego mnóstwa żółtek, warto więc od razu zaplanować bezy, friands lub kokosanki, aby wykorzystać pozostałe białka (ja prawdę mówiąc z powodzeniem je mrożę, w woreczkach plastikowych po 2 sztuki i wykorzystuję w miarę potrzeby). Zapraszam więc tych, co wolą w torcie krem od ciasta na degustację ambasadora, robionego u nas w domu w zasadzie raz w roku, specjalnie dla dzisiejszego solenizanta.
piątek, września 12, 2008
Urodzinowy tort Ambasador dla Macieja
Tort Ambasador
obręcz do tortu lub tortownica o średnicy 24cm
Krem:
500g masła
1 szkl cukru
1/2 l mleka (podzielone na 1 i 1/2 szkl i 1/2 szkl)
8 żółtek
3 łyżki mąki ziemniaczanej lub 1 op budyniu śmietankowego lub waniliowego
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego lub 2 op. cukru waniliowego
3 galaretki rożnokolorowe
3 łyżki kakao
50g białej czekolady posiekanej na kawałki
50g czarnej gorzkiej czekolady posiekanej na kawałki
100g rodzynek (przelanych wrzątkiem i namoczonych w rumie)
50g orzechów włoskich zrumienionych na suchej patelni i posiekanych
50g migdałów zrumienionych na suchej patelni i posiekanych
150g całych biszkoptów okrągłych (lub podłużnych pokruszonych)
mandarynki bez skórki do ozdoby tortu (mogą być z puszki)
Do przesączenia biszkoptów:
75 ml rumu (można dać połowę tej ilości i rozcieńczyć wodą lub użyć zamiast rumu herbaty)
2 łyżki soku z cytryny
Dwie galaretki rozpuszczamy w połowie zalecanej na opakowaniu ilości wody (zwykle jest to 1 szkl).
Odstawiamy je do całkowitego stężenia.
Ostatnią galaretkę (ta pójdzie na wierzch tortu) rozpuszczamy w 1/2 l gorącej wody.
Pozostawiamy do ochłodzenia (będzie nam potrzebna płynna, więc można zrobić ją nieco później niż poprzednie galaretki lub po prostu nie wstawiać jej do lodówki).
Krem:
Żółtka ucieramy z cukrem do białości.
1/2 szkl mleka miksujemy z budyniem i cukrem waniliowym.
Pozostałe 1 i 1/2 szkl mleka zagotowujemy.
Zalewamy żółtka gorącym mlekiem i miksujemy.
Przelewamy do garnka, w którym gotowaliśmy mleko.
Stawiamy na małym ogniu, dodajemy makę (lub budyń) zmiksowaną z mlekiem.
Podgrzewamy na małym ogniu, ciągle mieszając, aż do zgęstnienia.
Po całkowitym wystudzeniu masę budyniową łyżkami dodajemy do utartego na puch masła, ciągle miksując.
Biszkoptami wykładamy przygotowaną tortownicę (najwygodniej użyć talerza na którym bedziemy podawali tort i jedynie postawić na nim obręcz od tortownicy), przesączamy je mieszanką rumu i soku z cytryny.
Krem dzielimy na 3 części.
Do pierwszej części dodajemy: dwie zastygnięte, pokrojone w kostkę galaretki i wykładamy masę na biszkopty.
Drugą część miksujemy z kakao i dodajemy białą i czarną czekoladę. Rozsmarowujemy na masie galaretkowej.
Do ostaniej części dodajemy odsączone rodzynki, migdały i orzechy i wykładamy na masę czekoladową.
Na wierzchu tortu układamy owoce i zalewamy ostatnią galaretką (tą rozpuszczoną w normalnej ilości wody).
Wstawiamy do lodówki do stężenia.
Labels:
Ciasta,
Ciasta - torty,
Polska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tort iście królewski! Wyobrażam sobie połączenie tych wszystkich wspaniałych składników! Mniam! :)
OdpowiedzUsuńsama taki bym zjadla na urodziny :D
OdpowiedzUsuńcudo...brak slow...
OdpowiedzUsuńPiękne ciasto i żałuję, że nie mam okazji do października, aby takie ciasto przygotować. W październiku bowiem, mój mąż, też Maciej, ma urodziny! A więc poczekamy do października!
OdpowiedzUsuńNatomiast nazwa....Agnieszko, w moim domu w Polsce moja Mama w trudnych czasach właśnie lat 80-tych piekła ciasto o nazwie....Ambasador. To ciasto znane było w innych domach jako....Murzynek czyli ciasto czekoladowe, polane lśniącą polewą czekoladową. Nie wiem skąd Mama wytrzasnęła nazwę, ale mam kilka podejrzeń. Moja Mama często uczęszczała na różne kursy kulinarne, czym mnie zresztą zaraziła. Może więc stamtąd?
Wracając do etymologiii, to wszystko co napisałaś odnośnie nazwy ma absolutnie sens, plus ja dodam dla "naszego" Ambasadora, że ciasto było takie ciemne, że rzeczywiście wskazywało na Murzyna. A jako, że wtedy w Polsce Murzynów nie było zbyt wielu, zwykle byli to studenci (medycyny najczęściej!) lub ewentualnie pracownicy ambasad! Hehehee. A więc ja muszę inną nazwą obdarzyć Twoje ciasto, bo Ambasador już jest u mnie zajęty!
Dorota
No ładnie, a ja znam jeszcze zupełnie inne ciasto o nazwie "ambasador"... takie biało - czarne; białe od serowo - budyniowego nadzienia i ciemnego kruchego spodu i wierzchu. Coś mi się zdaje, że tych ambasadorów to jeszcze więcej się znajdzie. ;-)
OdpowiedzUsuńTak czy siak, Agnieszko, Twój tort wygląda cudnie, a w tym słońcu prawdziwie letnio, mimo że tyle w nim kremu. Piękne zdjęcie. :)
dostalam slinotoku :)))
OdpowiedzUsuńPiękne!:)))
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :))
Agnieszko wszystkiego najlepszego dla meza.
OdpowiedzUsuńW moim rodzinnym domu robilo sie to samo ciasto, ba przepis z tego co wiedze prawie identyczny. I tez nazywal sie Ambasador i tez robilo sie go od swieta.
Kochane blogowiczki ! Dziękuję bardzo za życzenia.
OdpowiedzUsuńPragne przy tej okazji w imieniu nas, Wszystkich Szczęśliwych Waszych Mężów , podziękować Wam za wszystkie cuda, pyszności i smakołyki, którymi możemy się codziennie delektować.
Dziękujemy !
Maciek - Mąż.
Po przeglądzie wielu przepisów na "Ambasadora" w Internecie, wygląda na to, że są dwa kluby: Ambasador ciemny (taki jak moja Mama robi) i Ambasador jasny z masą bakalii (jak Agnieszki). Natknęłam się na nawet nieprzyjemnie wyglądające zwaśnie na ten temat, ale to przecież bzdura. Ja widzę to jako super ciekawa sprawa. Przecież Polska podobnie jak inne kraje ma swoje regionalne style kuchni, a i napływy też pychodziły z różnych kierunków. Kraj pod zaborami, wpływy francuskie, szwedzkie, austriackie, czeskie, rosyjsko-ukraińskie, węgierskie, niemieckie, włoskie, tatarskie, czyżbym o czymś jeszcze zapomniała? Polski wschód a zachód i południe to przecież zupełnie różne prawie kultury. O północy mało wiem, ale dla mnie był Bałtyk super egzotyczny i te wszystkie wędzone węgorze to przecież też bardzo lokalne i regionalne. A więc podobnie jest pewnie z tym Ambasadorem. Niech zdrowo i smacznie żyją wszyscy, a dla pana Macieja, dużo zdrówka i wielu smacznych kolacyjek. :)
OdpowiedzUsuńDorota
No to i ja dołożę się z życzeniami dla pana Macieja i z jeszcze jednym ambasadorem. Z tego co pamiętam, to był to bardzo mocno wypasiony tort, jak na owe czasy i piekła go u mnie w domu na urodziny 1(?, chyba tak, bo na 2 to już sama piekłam) mojego synka(teraz to już wielki syn;)) znajoma. Pamiętam, że był to tort z masą budyniową i z ananasem z puszki. Kolorystyka jasna, o ile się niemylę. I był to wtedy wielki, wielki rarytas:))
OdpowiedzUsuńWidzę, że nazwa tortu wzbudziła, tak jak się spodziewałam, wiele kontrowersji. Dorota jak widzę, nawet zrobiła poważny "research".
OdpowiedzUsuńJedno jak widzę jest pewne, że nazwa miała się kojarzyć z wykwintnym ciastem.
Agatko, cieszę się, że chociaż Twój ambasador jest podobny do mojego.;)
Dziękuję bardzo za miłe słowa i jeszcze raz za życzenia w imieniu solenizanta.
Ojej, jaki piękny! To już właściwie gotowy prezent dla jubilata bądź solenizanta :)
OdpowiedzUsuńA co do "ambasadora", to u mnie w domu z kolei taką nazwę nosiło ciasto kakaowe (w typie murzynka), koniecznie z dodatkiem dżemu (najlepiej z czarnej porzeczki lub wiśni), przez co było wilgotne i kwaskowate. Bardzo smaczne zresztą - muszę kiedyś go odtworzyć :)
Komarko, widzę że znasz jeszcze jedną odmianę ambasadora. Różne wersje bigosu czy tiramisu mogą się schować przy ambasadorach. ;) Każdy z ambasadorów, o których piszecie jest zupełnie odrębnym ciastem. Trzeba by było kiedyś zebrać te wszystkie przepisy i wypróbować, a potem zrobić głosowanie na superambasadora. :)
OdpowiedzUsuńCudowny!!
OdpowiedzUsuńDoroto, cieszę się, że się podoba takiej mistrzyni jak Ty. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńZrobiliśmy ten tort z okazji naszej rocznicy ślubu i w tej roli również sprawdził się idealnie!;-) Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńGrumko, cieszę się bardzo, że mój przepis uświetnił tak okazję. Śmiesznie się składa, że ten nasz tort jest też zawsze rocznicowy, bo wzięliśmy ślub w dniu urodzin mojego męża. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa ja mam pytanie odnośnie rumu. Czy można zastąpić go innym alkoholem?jeśli tak to jakim? Planuję przygotować Ambasadora dla męża na 35 urodziny. Moja mama takie ciasto robiła i pamiętam że zajadaliśmy aż się nam uszy trzęsły!Pozdrawiam. Beata
OdpowiedzUsuńAgnieszko od kilku miesięcy zaglądam do "Kuchni nad Atlantykiem" i podziwiam Twoje przepisy oraz przepiękne zdjęcia. Kilka przepisów wypróbowałam i jestem Ci za nie bardzo wdzięczna. Za miesiąc są moje urodziny i już wiem, że zaskoczę rodzinę tym wspaniałym Ambasadorem. Moja Mama zrobiła go po raz pierwszy na moje 18 urodziny ( a było to w latach 80-tych)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ela
Beato, rum jak najbardziej można zastąpić innym alkoholem. Może być to np. brandy, koniak albo jakiś lubiany przez Was inny mocny trunek. Trzymam kciuki, żeby mój rodzinny ambasador chociaż trochę przypominał ten robiony przez Twoją mamę. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńElu, bardzo dziękuję za takie ciepłe słowa i bardzo się cieszę, że tu do mnie zaglądasz i wypróbowujesz przepisy. Trzymam kciuki również za Twojego ambasadora. Mam nadzieję, że przypomni Ci smakołyk z 18-tych urodzin, zwłaszcza że mój przepis też jest z tamtych lat.:) Pozdrawiam Cię serdecznie.
Przepis na ten tort wydrukowałam sobie od razu po jego pojawieniu się na blogu i w końcu trafiła się okazja, by go wykorzystać. Ciasto wbrew mojemu wyobrażeniu okazało się w robocie proste, szybkie a jego smak nie do opisania. Jedno z lepszych ciast na zimno, które jadłam.
OdpowiedzUsuńTorcik wygląda przepięknie :) a tak +/- ile porcji z niego wychodzi?
OdpowiedzUsuńZaprezentowano w komentarzach tyle wersji Ambasadora, że pewnie wybaczysz jeszcze jedną - moja zrodziła się w wyniku modyfikacji przepisu – rozdzieliłam warstwy kremu migdałowymi, bezowymi blatami. Krem Twojego tortu - wzbogacony dodatkami jest rewelacyjny. Bardzo pracochłonny, ale wszyscy byli zachwyceni, tak więc cieszę się ze go zrobiłam. Dziękuję za fajny przepis ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mniamusne.blox.pl/2011/08/Tort-Ambasador.html
Trzkasieńko, cieszę się ogromnie, że tak Wam smakowało. A w torcie chyba najbardziej czasochłonne jest mise en place. :) Bo jego wykonanie to rzeczywiście żadna filozofia.
OdpowiedzUsuńAnomimowy, porcji wychodzi sporo. Myślę, że spokojnie można go podzielić na 16 kawałków.
Flusso, te migdałowe blaty brzmią genialnie. Cieszę się, że krem się udał, a tort smakował.
Witak Agnieszko
OdpowiedzUsuńChciałabym Ci podziękować za wspaniały przepis. Zrobiłam go tak na prawdę dla siebie na 34 urodziny:) Tort wyszedł znakomicie,a wszyscy goście byli zachwyceni. Nie wierzyli, że sama go zrobiłam-mówili że to kupiony więc pokazałam Twój przepis ze zdjęciem i uwierzyli, a nawet pewna para pytała czy da się taki zrobić trzykondygnacyjny na wesele:)Przepis jest w 100 % doskonały!! Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Basia z Bydgoszczy
Basiu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że tort się udał i smakował. Pozdrawiam bardzo serdecznie i składam spóźnione urodzinowe życzenia.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i zabieram się za następne ciacho:)
OdpowiedzUsuńBasia z Bydgoszczy
PRZEPIS ZNAKOMITY :) Robie na urodzinki meza ciekawe czy wyjdzie pysznyyyyyyyyyyy:)
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki i życzę wszystkiego najlepszego mężowi !!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRobiłam właśnie ten tort.Mąż był zachwycony...uwielbia kremy a ten krem jest wyśmienity,ale cóż się dziwić takiej ilości żółtek.No i w latach 80-tych nie używano kremów z torebek.Wszystko robiło się samemu.Nazwa tego tortu gdzieś siedzi w mojej głowie...być może moja mam też go robiła w latach mojego dzieciństwa.Dziękuję za przepis:)i zapraszam również na moje strony.
OdpowiedzUsuńWitam mam pytanie co do spodu tego tortu czy piecze się tam jakiś biszkopt bo nie dokońca zrozumiałam jeśli mozna to proszę o podpowiedz dziękuję.
OdpowiedzUsuńSpód jest zrobiony z małych sklepowych biszkopcików, okrągłych lub podłużnych. Ich ilość jest wyszczególniona w liście składników. W sposobie wykonania piszę jak je przesączyć. Pozdrawiam.
UsuńDziękuję bardzo za upewnienie mnie co do sposobu, będzie to mój tort urodzinowy w najbliższy weekend... pozdrawiam
UsuńW takim razie trzymam kciuki za udany tort i składam najlepsze życzenia z okazji urodzin.
UsuńTort super wszystkim smakował i bardzo dziekuje za życzenia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo i pozdrawiam.
UsuńŚwietny tort jest wyjątkowy naprawdę hit wypieków na święta i nietylko - dla mnie nr 1 :)! Dzięki za inspiracje i wszystkiego najlepszego
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tak smakuje. W imieniu męża dziękuję za życzenia i pozdrawiam swiatecznie!
UsuńCiekawy przepis koniecznie muszę spróbować u siebie, bo nie wiem jak smakuję ale wygląda naprawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuń